Dziś dość polityki, może poza jednym. Otóż europoseł drugiej kadencji Parlamentu Europejskiego, koordynator Grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów, Marek Siwiec zrezygnował z członkostwa w SLD. Motywując swoją decyzję powiedział, że uczynił tak w celu wzmocnienia polskiej lewicy. Czyli rozumując wedle praw logiki im więcej znaczących osób rozstanie się z partią kierowaną przez Leszka Millera, tym Sojusz stanie się mocniejszy. Można i tak. Podobnie zalecał niegdyś Mikołaj Machiavelli księciu florenckiemu Wawrzyńcowi Medyceuszowi. Ale działo się to pięć wieków temu. Pozostawmy jednak tę sprawę dalszemu biegowi, bo na razie ikona polskiej lewicy nie wyraziła się jednoznacznie jak zamierza rozporządzać zgromadzonym własnym kapitałem politycznym. A skoro mowa o ikonach, to zajmijmy się nimi na serio. Właśnie w ubiegły piątek odbyło się niecodzienne wydarzenie na scenie kulturalnej miasta Ostrowca. Dyrekcja Biura Wystaw Artystycznych wpadła na pomysł, aby z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia zorganizować wystawę ikon. Dla uściślenia dodam, że chodzi o ikony Kościoła prawosławnego z kolekcji Muzeum Ikon w Supraślu na Podlasiu, a nie ikon politycznego Parnasu. BWA, które statutowo zajmuje się przybliżaniem publiczności tendencji dziejących się we współczesnych sztukach plastycznych, tym razem przełamało schemat i postanowiło sięgnąć do sztuki mającej za sobą blisko dwa tysiące lat tradycji, ale wciąż żywej i pasjonującej tajemniczą ekspresją. Klimat wernisażu spotęgował występ Chóru Cerkwi pod wezwaniem świętych: Wiery, Nadziei, Luby i Matki ich Zofii, z Bagrationowska w Obwodzie Kaliningradzkim. Tu wypada poczynić kilka spostrzeżeń istotnych dla chóru a cappella, jakim jest śpiew cerkiewny, który należy rozumieć jako formę „czytania tekstu”. Bowiem śpiew w prawosławiu nie był traktowany jako sztuka czy akompaniament do nabożeństwa, lecz miał za cel służenie Bogu, a nie zaspokajaniu estetycznych potrzeb człowieka. Więc nie może być traktowany wg kategorii świeckiej estetyki. Pieśni cerkiewne mają stanowić oddźwięk niebiańskiego śpiewu aniołów, naśladują go wykorzystując ziemskie środki. Hymnograf tworzący melodię korzystał zawsze z gotowych formuł muzycznych, tzw. kokiz, układając je zależnie od rytmu i znaczenia tekstu. Melodia nie należy zatem do śpiewaka lecz do niebiańskiej hierarchii. W tym tkwi przyczyna anonimowości jej twórców. Zadaniem kantora jest więc nie samowyrażenie i indywidualna interpretacja słowa, lecz odtwarzanie archetypu, przekazanego za pomocą muzyczno - sakralnych wzorców. W tym sensie tkwi istotna spójność z ikonografią malarza, który nie uważał się za autora ikony, choć wkładał w nią swój twórczy akt. Korzystał z gotowych schematów, wierząc, że sam Bóg kieruje jego ręką. Tradycja głosi, że pierwszą ikonę stworzył św. Łukasz. Na desce stołu, przy którym jadała Święta Rodzina namalował portret Matki Boskiej z Jezusem. Dzieło to podarował św. Teofilowi. Po śmierci św. Teofila malunek został przewieziony do Jerozolimy. Tam odnalazła go żona cesarza bizantyjskiego Teodozjusza – Eudokia. Gdy ikona trafiła do Konstantynopola została umieszczona w Kościele Ton Hodegon. Wtedy to nazwano ją Hodegetrią, co oznacza „Tą, która wskazuje drogę”. Obecnie jest to najbardziej rozpowszechniony typ ikony przedstawiający Madonnę z Jezusem. Nawet ikona częstochowskiej Czarnej Madonny jest jednym z jej wariantów. Gdy w 1435 r. upadło Cesarstwo Bizantyjskie centralnym ośrodkiem malowania ikon stała się góra Atos. Z Bizancjum malarstwo ikonowe przeniknęło na Ruś i Bałkany. Na Rusi, która w 988 r. przyjęła chrzest z Bizancjum rozwój malarstwa ikonowego przypadł na XV i XVI w. Tworzyli wtedy najsłynniejsi ikonografowie Teofan Grek i zakonnik Andrej Rublow, którzy dali początek licznym szkołom ikonograficznym działającym zazwyczaj w monastyrach. Najsłynniejszymi były szkoły w Nowogrodzie, Pskowie, Moskwie i Twerze. Według prawosławnej teologii ikony nie są obrazami. One nie przedstawiają, ale ukazują inny świat przez szczególne środki przekazu. Ikona staje się rodzajem mistycznego spotkania modlącego się przed nią człowieka z Żywym Uobecnionym Bogiem. To jego łaski wylewają się na kontemplującego przed ikoną człowieka i to on jest jakby „autorem” każdej ikony. Malarz-ikonograf dba jedynie o stronę techniczną ikony. Dlatego też często mówi się o ikonach, że są „nie ręką ludzką uczynione”. Sam proces wytwarzania ikony musiał być mistyczny i modlitewny. W 1551 r. Sobór moskiewski zalecił ikonografom pokorę, łagodność, pobożność, przestrzeganie czystości duchowej i cielesnej. Mnich, który miał „napisać” ikonę musiał się do tego odpowiednio przygotować. Poprzedzał postem, modlitwą, medytacją a zwłaszcza izolacją od świata zewnętrznego. Mistykę tę zauważamy w charakterystycznej odwróconej perspektywie polegającej na tym, że punkt zbiegu linii nie znajduje się na ikonie, lecz przed nią, czyli w miejscu osoby modlącej się. Stwarza to wrażenie, że przedstawiony w ikonie boski świat otacza człowieka i to nie on patrzy na ten świat, ale boski świat patrzy na niego. Święci na ikonach są już w innym świecie, gdzie nie ma ruchu, zmian i czasu w zwykłym sensie tego słowa. Nie mącą ich żadne namiętności. Przenikliwe oczy rozpłomienia ogień niebiański. Zaś usta pozbawione zmysłowości, namiętności, symbolizują ascetyzm. Wydłużone uszy słuchają ciszy. Wysokie czoło oznacza mądrość i przewagę myśli kontemplacyjnej. Z obliczem są też związane ręce, których długie palce oznaczają duchową szlachetność i czystość działania. Brak światłocienia jest również symboliczny bo skoro Bóg jest światłością to nie może brakować światła w świętej rzeczywistości. Światło to byt, a cień to brak bytu. Ono nie oświetla przedstawionych postaci, ale wyraźnie promieniuje od nich. Podobnie dzieje się z kolorem, który ma swoje miejsce i znaczenie. Złoto oznacza Boga, czerwień symbolizuje ludzką naturę i męczeństwo, ale także zmartwychwstanie. Zieleń to kolor nadziei, młodości i wiecznego odnowienia. Zieleń oznaczała też ziemię i była obecna tam gdzie zaczynało się życie, n.p. w scenach Bożego Narodzenia. Błękit symbolizował niebo i wieczność a biel czystość i sprawiedliwości. Kolor brązowy to kolor ziemi, prochu, wszystkiego co czasowe i skazitelne, zwłaszcza naturę podwładną śmierci. Tak więc połączenie ekspozycji ikon z koncertem śpiewów cerkiewnych zaowocowało niepowtarzalną atmosferą wernisażu ale i refleksją. A skoro na nią się powołujemy, to wypada przypomnieć, że w roku 1981 w ostrowieckim muzeum wystawiono znakomitą kolekcję ikon wypożyczoną z Muzeum w Sanoku. Tak się złożyło, że termin wystawy przypadł na 64 rocznicę Rewolucji Październikowej. Miejscowi działacze partyjni uznali to za prowokację. A przypomnę, że czas był wówczas nadzwyczaj „gorący”. Zaproszony na wystawę konsul ZSRR wpisał się do księgi pamiątkowej muzeum wyrażając uznanie za nawiązanie do starej rosyjskiej tradycji kulturowej. Incydent z działaczami opisany został w tygodniku „Solidarność”, który miał się ukazać w dniu 13 grudnia 1981 roku, lecz wraz z ogłoszeniem stanu wojennego został skonfiskowany. Obym się mylił, ale mam dziwne przeczucie, że obecna wystawa w BWA także może spotkać się z kąśliwymi uwagami, bo cokolwiek powiedzieć święci z wystawionych ikon to „ambasadorzy” rosyjskiego prawosławia. A wiadomo, że za nim obstaje Putin często biorący udział w nabożeństwach cerkiewnych.
Wojciech Kotasiak
Napisz komentarz
Komentarze