Obiecywałem sobie, że nie będę już pisał o katastrofie smoleńskiej. To co wydarzyło się przed trzema laty tak głęboko zapadło w świadomość każdego Polaka, że dalsze rozstrząsanie okoliczności związanych z tą tragedią uznałem za bezcelowe. Nie tylko z politycznych powodów, bo przecież okazji do polemik przez ostatnie trzy lata znalazłoby się bez liku, ale przede wszystkim ze względu na pamięć tych, którzy w tej katastrofie zginęli i wrażliwość i spokój osób bliskich ofiarom katastrofy. Od pamiętnego kwietnia 2010 roku, który tak wstrząsnął nami wszystkimi, w swoich felietonach nie poruszałem tego tematu uznając, że „cisza nad tymi trumnami” będzie lepiej służyć wyjaśnieniu przyczyn katastrofy i wyciągnięcia z niej wniosków na przyszłość. Obserwując jednak wydarzenia ostatniego tygodnia, związane z obchodami trzeciej rocznicy wypadku, nie sposób przejść obojętnie obok faktów i okoliczności, które w tę rocznicę zostały wpisane w świadomość polskiego społeczeństwa. Wpisane z premedytacją i marketingowym wręcz rozmachem, z żelazną logiką i bezprzykładnym przekonaniem, że „ciemny lud” w to uwierzy.
Nachalna propaganda posługująca się metodami żywcem wyjętymi z podręczników manipulowania opinią publiczną, miała na celu, poprzez mnożenie sensacyjnych wątków, wpłynąć na polskie społeczeństwo i zmienić obecną wśród większości Polaków racjonalną ocenę katastrofy. Przez trzy lata byliśmy karmieni mniej lub bardziej niedorzecznymi teoriami dotyczącymi przyczyn smoleńskiej tragedii. Kulminacja uruchomionej przez PiS machiny propagandowej miała miejsce właśnie w ubiegłym tygodniu. Najwyraźniej w ośrodku politycznego marketingu największej partii opozycyjnej uznano, że to najlepszy moment na atak i mobilizację swojego elektoratu. Miejsca na spontaniczność i inicjatywę obywatelską było w tym niewiele. Przygotowany wcześniej plan „uroczystości” rocznicowych zakładał stutusięczną manifestację przed pałacem prezydenckim w Warszawie, przemówienia liderów, spotkania i konferencje, przemarsze, w tym ten zorganizowany pod kancelarią polskiego premiera. Wszystko to podporządkowane nadrzędnej tezie, przyjętej przez strategiczny komitet pod wodzą Antoniego Macierewicza. Lansowana już od pewnego czasu teza o zamachu, trotylu, dwóch lub trzech wybuchach została wzbogacona w ostatnich dniach o informację o przeżyciu katastrofy przez trzech pasażerów tupolewa i odwiezieniu ich do szpitala. Najwyraźniej, Antoni Macierewicz i jego współpracownicy zdają się wyznawać teorię, że nawet najbardziej niewiarygodna teza, największe kłamstwo, powtarzane w nieskończoność, staje się w świadomości społeczeństwa prawdą. Zdezorientowane i bombardowane olbrzymią ilością zmanipulowanych informacji społeczeństwo, w konsekwencji takich działań, przestanie wierzyć racjonalnym argumentom. Przysłowiowe robienie „wody z mózgu” Polakom wydaje się być coraz bardziej skuteczne, bo według badań, liczba osób wierzących w zamach w Smoleńsku wzrasta. Polityka niedomówień, manipulacji, sensacyjności informacji, podparta pseudonaukowymi teoriami naukowców, o których nikt nie słyszał, okazuje się coraz bardziej skuteczna. Przypomina mi to trochę sytuację z pierwszych wolnych wyborów prezydenckich w Polsce, kiedy nikomu nieznany kandydat Stan Tymiński ze swoją peruwiańską żoną o mały włos nie został prezydentem Polski. Też wymachiwał Polakom przed oczami słynną „czarną teczką”, która miała zawierać tajne informacje, mające przełożyć się na dobrobyt Polski pod rządami właściciela tej teczki. Obliczone na podobne zachowania społeczeństwa działania zespołu Macierewicza dzielą Polaków, wprowadzają chaos informacyjny, kompromitują Polskę i wystawiają nasz kraj na pośmiewisko. Ta szkodliwa działalność psuje nam reputację w świecie. To co wyprawia PiS wokół katastrofy smoleńskiej ma przynieść tej partii wzrost poparcia społeczeństwa i wygraną w następnych wyborach, kosztem opinii o Polsce i Polakach. Najbardziej jednak boli fakt, że nie liczy się zupełnie z odczuciami rodzin ofiar wypadku. W tej katastrofie zginęło 96 osób, wśród których byli działacze wszystkich opcji politycznych oraz ludzie zupełnie nie związani z polityką. Rozgrywanie tej tragedii w taki sposób, szarganie pamięci ofiar, jest przykładem na bezwzględność i bezduszność ludzi uprawiających takimi metodami politykę.
Nie wszystkie wątki i okoliczności tej tragedii są dzisiaj dla wszystkich klarowne i zrozumiałe. Jest szereg wątpliwości, które wzbudzają emocje i należy zrobić wszystko, aby je wyjaśnić. Nie upoważnia to jednak nikogo do bulwersowania opinii publicznej, snucia teorii nieznajdujących żadnego potwierdzenia; o zamachu, sztucznej mgle, wybuchu, helu, trotylu, spisku Tuska z Putinem, dobijaniu rannych, czy cudownie uratowanych pasażerach. Nawet część posłów PiS z zażenowaniem odnosi się do takich tez, odmawiając komentowania publicznie tej sprawy. Żenującym i uwłaczającym pamięci ofiar jest organizowanie w rocznicę śmierci tych ludzi przemarszów z bębnami, pochodniami, transparentami z niewybrednymi napisami i wznoszonymi nienawistnymi okrzykami. To sprzeczne z polską mentalnością i kulturą. Nie tak w Polsce czci się pamięć o zmarłych.
Nie ulega wątpliwości, że pamięć ofiarom katastrofy winniśmy wszyscy. Nie da się jednak godnie ich upamiętnić, dopóki tragicznie zmarli w tej katastrofie będą zakładnikami politycznych ambicji jednej partii. Kolejny podział Polaków na Polskę smoleńską i niesmoleńską, do którego zmierza PiS, mam nadzieję, że się nie uda. Uczestników rocznicowych „obchodów” było mniej niż spodziewali się organizatorzy. Coraz więcej Polaków dostrzega jednak fakt, że gdzieś w tej rozpętanej propagandowej machinie, zupełnemu niemal zapomnieniu i przemilczeniu ulega śmierć pomordowanych polskich oficerów w lesie katyńskim. Proporcje zostały wyraźnie zaburzone. Obie tragedie są dla Polaków równie ważne i wymagają wyjaśnienia i właściwego upamiętnienia. To zadanie, którego wspólnie powinniśmy się podjąć, znajdując dobry, godny sposób na zachowanie ich w pamięci następnych pokoleń.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu Ostrowieckiego
Ostrowiec Św. 13.4.2013r.
Napisz komentarz
Komentarze