Najgłośniej z reguły krzyczą ci, co nic nie robią i za nic nie ponoszą odpowiedzialności. Mają za to dużo do powiedzenia na każdy temat. Podstawową zasadą takiej postawy jest totalna negacja wszystkiego, niezależnie od tego, czego konkretna sprawa dotyczy. Nie podoba im się i już. Nawet dobre i pożyteczne rozwiązania są krytykowane i oprotestowywane tylko dlatego, że wprowadza je polityczny przeciwnik. Im więcej hałasu, krzyku, rabanu, tym lepiej dla opozycji. Jak rząd wprowadza reformy, to oczywiście reformy są złe, niedopracowane, krzywdzące, aspołeczne i antynarodowe. Jak nie reformuje, to wiadomo, rząd nic nie robi, nie zmienia, leniuchuje, patrzy jak tu dotrwać do końca kadencji. I tak źle i tak niedobrze, zarówno działanie, jak i zaniechanie zawsze jest powodem do ataku, złośliwych komentarzy i nawoływania do protestów.
Opozycja oczywiście doskonale wie, że skala problemów, jakie przed Polską stoją, wymaga często radykalnych i nie zawsze przyjemnych dla społeczeństwa zmian. Z czystego wyrachowania i politycznej kalkulacji nigdy tego społeczeństwu nie powie. Przyznanie racji rządzącym, nawet w słusznej i często decydującej o przyszłości Polski sprawie nie wchodzi w rachubę. Liczy się tylko polityczny cel, jakim jest zdobycie władzy. Przyszłość kraju, następnych pokoleń schodzi na następny plan. Mamienie społeczeństwa świetlaną przyszłością, jak tylko zdobędziemy władzę, jest jedyną myślą przewodnią działań podejmowanych przez opozycję. My i oni, dobrzy i źli to schemat, jaki próbuje się wmawiać polskiemu społeczeństwu, upatrując w tej metodzie szansy na poprawienie swoich politycznych notowań.
Swoje powodzenie wyborcze, największe polskie ugrupowanie opozycyjne, czyli Prawo i Sprawiedliwość opiera na takich właśnie działaniach. Destrukcja i negacja wszystkiego, czego tylko dotknie się rząd jest przemyślaną taktyką, obliczoną na uzyskanie doraźnego efektu. Bezpardonową walkę rozpoczęto na wszystkich frontach, nie pozostawiając żadnego wolnego od politycznej indoktrynacji pola. Mamy więc osobiste ataki na premiera, niewolne od niewybrednych komentarzy na temat fizycznych cech szefa polskiego rządu i naturalnych przymiotów jego ciała. Obrzydzenie społeczeństwu Donalda Tuska stało się ostatnio jednym z najbardziej widocznych wysiłków podejmowanych przez jego politycznych adwersarzy. Uderzenie wydaje się być nawet celne, bo nie od dziś wiadomo, że premier dotychczas cieszył się sporym uznaniem społecznym i zyskiwał dodatkowe poparcie dla rządzących każdym swoim pojawieniem się w mediach. Ostatnio to się zmienia i niewątpliwie jest to zasługą „subtelnych” i „kulturalnych” zabiegów opozycyjnych harcowników. Nie pozostają dłużni również ministrowi Sikorskiemu ( agent i zdrajca), chociaż nie przeszkadzało to wcześniej premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu w powołaniu go do swojego rządu w 2006 roku. Nie mniej lubiany jest minister Rostowski ( Żyd i sługus obcego kapitału rozkradającego Polskę). Ministrowie Nowak, Szumilas, Mucha, Arłukowicz, Bieńkowska to według PiS pozbawieni kompetencji, antynarodowi urzędnicy działający na zgubę i zatracenie polskiego narodu. Nie lepszy jest także prezydent Bronisław Komorowski, zwany Komoruskim ze znanych tylko prawdziwym Polakom powodów. Platforma, rząd, premier, ministrowie, posłowie budzą obrzydzenie i niesmak. Polska nierządem stoi i trzeba jak najszybciej z tym skończyć. Autostrady się rozsypują, stadiony się walą, rolnikom się nie opłaca, kibolom nie pozwala się tłuc na stadionach, bezrobocie osiągnęło niespotykanie wysoki poziom 14,3 % ( taki jak za PiS w marcu 2007r), gimnazjaliści się nie uczą, sześciolatki nie chcą iść do szkoły, ludzie umierają na ulicach itd., itp. Istny armagedon, koniec świata już bliski. Ale światełko w tunelu zdrady, zaprzaństwa, wynarodowienia, wyprzedaży polskich interesów pojawia się bardzo wyraźnie. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy tylko zdobędziemy władzę i odsuniemy ten wstrętny, niepolski rząd od władzy Polska stanie się krajem mlekiem i miodem płynącym. Może nie od razu, bo przecież najpierw muszą powstać ludowe trybunały dla osądzenia zdrajców naszej ukochanej ojczyzny. Ale potem będzie już dobrze dla wszystkich. Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, a ruskich pogonimy aż za Smoleńsk. Polska będzie tylko nasza, jedyna, wolna, dla Polaków, a nie dla jakichś przybłędów. A my będziemy rządzić dobrze, nie będziemy popełniać błędów i każda nasza decyzja, reforma będzie akceptowana przez wszystkich.
Ten obraz współczesnej Polski jest niestety prawdziwy. Nie odmawiam opozycji prawa do krytyki i wytykania rządowi błędnych decyzji. Tylko ci co nic nie robią nie popełniają błędów, a punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia i z tą maksymą nie ma co dyskutować. Każdy ma prawo do oceny innych i artykułowania własnych poglądów. Jeszcze mocniejsze ma do tego prawo największa partia opozycyjna. Ale razem z prawem krytykowania i prezentacji własnego politycznego programu, opozycyjne ugrupowanie ma również obowiązek elementarnego poczucia odpowiedzialności za państwo i obywateli. Wszystkich obywateli, nie tylko tych zgadzających się ślepo z programem prezentowanym przez opozycję. Nie tylko dzisiaj, tu i teraz, ale także w przyszłości. Na podstawie metod i taktyki przyjętej przez PiS nie ma pewności, że to ugrupowanie tę odpowiedzialność na siebie bierze. A to już jest bardzo poważne zagrożenie dla naszej młodej, nieokrzepłej jeszcze demokracji. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że do czasu wyborów retoryka i sposób politycznej debaty zmieni się na tyle, że Polacy bedą mogli bez obaw wybierać spośród zasługujących na powierzenie władzy ugrupowań.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu Ostrowieckiego
Ostrowiec Św. 3.5.2013r.
Napisz komentarz
Komentarze