Konwencja Platformy Obywatelskiej w Chorzowie i Kongres PiS w Sosonowcu odbyły się zgodnie z przewidywaniami. To znaczy w sferze politycznej nie przyniosły nic, czego nie można było wcześniej przewidzieć. Platforma dokonała zmian w statucie partii umożliwiając wybory bezpośrednie przewodniczącego, a rezygnacja z kandydowania Schetyny w nadchodzących wewnątrzpartyjnych wyborach nie była dla nikogo niespodzianką. Nie było nią również wystąpienie Gowina, które zresztą rozczarowało wielu słuchaczy i obserwatorów. W przeciwieństwie do przemówienia premiera Tuska, które choć także przewidywalne, wyraźnie pokazało, kto w zbliżającym się wyborczym starciu ma większe szanse na zwycięstwo. Jeśli chodzi o drugie partyjne zgromadzenie to trudno o zaskoczenie wyborem na prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. No może te 17 głosów przeciwnych na 1131 oddanych może być swego rodzaju niespodzianką. Retoryka prezesa, znana i przewidywalna nie zaskoczyła chyba nikogo, nawet tego kto pobieżnie śledzi polityczne wydarzenia. Prezes Kaczyński utrzymuje dotychczasową powściągliwą formę wypowiedzi, chowając się za maską zrównoważonego, odpowiedzialnego i koncyliacyjnego polityka. Widać wyraźnie, że dobrze odrobił lekcję i uznał, że na prezentację właściwego swojego oblicza przyjdzie czas po wyborach. Uważnie dobiera słowa i doskonale wpisuje się w nową strategię pisowskich socjotechników, która przyniosła już widoczne dla tej partii pozytywne rezultaty.
Obydwa partyjne zgromadzenia przeszłyby może bez większego echa, gdyby nie incydent, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Jest nim niewątpliwie obecność na kongresie PiS Piotra Dudy, przewodniczącego NSZZ „Solidarność”. Już samo przyjęcie zaproszenia na partyjny konwektykl przez pierwszego związkowca Rzeczpospolitej, samo w sobie budzi zdziwienie i zaskoczenie. Jeszcze większą konsternację wzbudziło przemówienie mieniącego się niezależnym, związkowego lidera do obecnych na sali delegatów. Piotr Duda wystapił tuż po Jarosławie Kaczyńskim i w płomiennej, przyjętej owacjami na stojąco mowie nazwał urzędującego premiera polskiego rządu „tchórzem i kłamcą”. Aplauz jaki wywołał na sali niewiele różnił się od atmosfery znanej z najmniej ciekawych sektorów przeciętnego polskiego stadionu piłkarskiego. Takiego entuzjazmu nie wywołał nawet sam prezes, co może źle wróżyć bohaterowi tego wystąpienia. Na razie może spać spokojnie, ale na jego miejscu miałbym się na baczności, mając na względzie losy wielu, którzy chcieli przyćmić w jakikolwiek sposób jedynego prezesa. Dopóki jest potrzebny, będzie miał godne miejsce u jego boku.
Pomijając styl i słownictwo użyte do wyrażenia własnych poglądów przez przewodniczącego Dudę, postępowanie lidera związkowego należy ocenić jednoznacznie. Nad zastosowanymi przez niego obraźliwymi i niczym nieuzasadnionymi zwrotami dyskutować nie sposób. Trzeba jednak z całym przekonaniem stwierdzić, że Piotr Duda występując na kongresie PiS, porzucił pozory niezależnego związkowca i jawnie włączył się w politykę. Jego przemówienie to polityczny manifest, którego nie powstydziłby się największy partyjny ideolog. Wpisanie związku zawodowego w partyjną retorykę to zjawisko bez precedensu w historii niezależnych związków zawodowych. Przewodniczący Duda wkomponował związki zawodowe w politykę, której to stojący na straży obrony praw pracowniczych związkowcy powinni z zasady unikać. Lider Solidarności prowadzi nieodpowiedzialną i ryzykowną grę, w której stawką są miejsca pracy i stan polskiej gospodarki. Mównica na partyjnym zjeździe nie jest z pewnością dobrym miejscem na obronę interesów pracowniczych. Pan Przewodniczący wyraźnie o tym zapomniał.
Pogodzenie interesów pracowników i pracodawców nie jest łatwe. Tym bardziej, że stroną tych interesów jest także rząd, który kierując się przede wszystkim dobrem państwa przyjmuje regulacje, które nie do końca akceptują pozostali uczestnicy dyskusji. W polskiej Konstytucji, już w preambule mówi się o dialogu społecznym jako podstawowym prawie obywateli do uczestnictwa w kształtowaniu polityki społecznej i gospodarczej. Partnerami dialogu społecznego są związki zawodowe, organizacje pracodawców, organy samorządu terytorialnego i zawodowego oraz inne organizacje społeczne. Władza jest konstytucyjnie zobowiązana do prowadzenia dialogu społecznego. Najbardziej znaną instytucją jest tu Komisja Trójstronna ds. Społeczno – Gospodarczych, która jest płaszczyzną do dyskusji i uzgodnień w zakresie tworzenia prawa i podejmowania decyzji uwzględniających argumenty i interesy różnych grup społecznych. Przewodniczący Duda opuścił ostentacyjnie ostatnie posiedzenie Komisji z udziałem premiera, demonstrując swoje niezadowolenie z odrzucenia jego warunków polegających na żądaniu wycofania się rządu z nowelizacji kodeksu pracy uelastyczniającej czas pracy, podniesienia płacy minimalnej do 1720 zł oraz odwołania ministra Pracy i Polityki Społecznej Kosiniaka – Kamysza. Zagroził strajkiem generalnym na jesieni 2013 roku i udał się na kongres PiS z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Tyle fakty, a wnioski ?
Każdy może wyciągnąć je sam. Trudno w formule felietonu i braku miejsca przedstawić wszystkie argumenty świadczące o racjach stron zainteresowanych rozwiązaniem konfliktu. Jedno wydaje się pewne. Nie wszystkim zależy na osiągnięciu porozumienia. Dla osiągnięcia kompromisu, w każdej sprawie potrzebna jest dobra wola. Takiej woli ze strony związku zawodowego kierowanego przez Piotra Dudę nie ma. Kiedy w debatę o prawa pracownicze wkrada się polityka, nie wróży to dobrze pracownikom, pracodawcom i rządowi. Niszczenie dialogu społecznego do niczego dobrego nie doprowadzi. Warto wrócić do stołu i rozmawiać. Inaczej pogrążymy się w jeszcze głębszym kryzysie, którego skutki już przecież dotkliwie odczuwamy.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu Ostrowieckiego
Ostrowiec Św. 4.7.2013r.
Napisz komentarz
Komentarze