Od ogłoszenia wyników wyborów na Przewodniczącego Platformy Obywatelskiej minęło już co prawda trochę czasu, ale echa werdyktu członków partii wciąż są żywo komentowane i interpretowane w różny sposób. Można powiedzieć, że często są nadinterpretowane, lub może bardziej dosadnie mówiąc wykorzystywane do ataków na partię, która jako pierwsza w Polsce wprowadziła zasadę bezpośrednich wyborów swojego przywódcy. Okazało się bowiem, że demokratyczne procedury, pełna jawność wyborczej ordynacji i zasad liczenia głosów, nowatorskie i po raz pierwszy ( nie licząc prawyborów wyłaniających kandydata na Prezydenta RP ) wprowadzona możliwość głosowania za pośrednictwem internetu, dały przeciwnikom Platformy okazję do kolejnej fali krytyki skierowanej przeciwko premierowi, rządowi i partii. Przeprowadzając wybory w taki właśnie, odbiegający od przyjętych w innych partiach sposób, Platforma wystawiła się na atak, dając swoim przeciwnikom politycznym okazję rozgrywania swoich interesów. Kolejny raz okazało się, że w naszej jakże niedojrzałej jeszcze i silnie zbrutalizowanej demokracji nie można liczyć na obiektywną i wyważoną ocenę działań, które w normalnych warunkach powinny być uznane za postępowe, wprowadzające nową, lepszą jakość do polskiego życia politycznego.
Nie po raz pierwszy Platforma przeliczyła się w swoich oczekiwaniach. Wybory wewnętrzne w partii zostały wykorzystane przez opozycję do osłabienia całej formacji, podkopania jej autorytetu w społeczeństwie i wśród własnych członków. W trakcie wyborów doszło nawet do tego, że przewodniczącego Platformy Obywatelskiej wybierano w sondażach przeprowadzanych wśród zdeklarowanych przeciwników PO. Kampania, skierowana przede wszystkim przeciwko premierowi Tuskowi miała doprowadzić do powstania głębokich podziałów wewnątrz partii. Nieskrywane poparcie udzielane głównie przez PiS Jarosławowi Gowinowi miało stworzyć w polskim społeczeństwie wrażenie, że premier nie ma mandatu na pełnienie tej funkcji. Elementy wewnętrznego programu kandydata skierowanego do członków Platformy Obywatelskiej wykorzystywano bezpardonowo przeciwko premierowi, próbując wmówić społeczeństwu, że w partii rządzącej nastapił trwały rozłam uniemożliwiający sprawne kierowanie partią i rządem. Tak więc demokratyczne procedury wyborcze zastosowane w wyborach wewnętrznych w Platformie dały opozycji możliwość nie tylko aktywnego kibicowania wyborom, ale umożliwiły, głównie PiSowi oddziaływanie na ocenę opinii publicznej obserwującej poczynania kandydatów. Przełożenie wewnątrzpartyjnego sporu na płaszczyznę walki politycznej dwóch największych ugrupowań było zamierzonym działaniem opozycji. Trzeba przyznać, że w znacznej części udało się jej te plany zrealizować. Natomiast o próbie zdyskredytowania systemu elektronicznego głosowania podjętej przez żądnych sensacji dziennikarzy nie ma co szerzej wspominać. Fakt, że została podjęta nie świadczy dobrze o jej autorach. Jest tylko potwierdzeniem tezy, że część polskich mediów nie interesują sprawy ważne i istotne dla państwa i społeczeństwa.
Nie inaczej również sytuacja wygląda po ogłoszeniu wyników wyborów. Zdecydowane zwycięstwo premiera Donalda Tuska nad Jarosławem Gowinem stosunkiem głosów 79,42% do 20,42% nie jest przedstawiane jako zwycięstwo demokracji wewnątrzpartyjnej w Platformie. Wynik osiągnięty przez Jarosława Gowina stał się przyczynkiem do snucia teorii o podziałach w partii i spodziewanym rozłamie. Tak jakby dwudziestoprocentowe poparcie dla Gowina miało odmawiać premierowi mandatu do sprawowania przez niego funkcji w partii i rządzie. Tylko dlatego, że nie uzyskał stuprocentowego poparcia swoich członków. Takie wnioski z wyborów i tego typu komentarze świadczą, że polska demokracja tkwi nadal w czasach dawno minionych, kiedy to każde wybory kończyły się 99 % poparciem dla jedynie słusznego kandydata. W tamtych czasach zdaje się żyć jeszcze spora grupa polskich polityków i komentatorów z przedstawicielami PiS na czele. Nie wyobrażają sobie innego scenariusza wyborczego w partii, jak zwycięstwo namaszczonego wcześniej na przywódcę wodza, który będzie prowadził hufce partyjne do boju. Natomiast zgłoszenie swojej kandydatury i poddanie się osądowi członków partii w bezpośrednich, tajnych wyborach jest dla nich kuriozalną, dziwaczną wręcz i przede wszystkim nieznaną procedurą. Dyskusja w tej partii praktycznie nie istnieje, każdy kto miał odwagę proponowac inne rozwiązania niż nieomylny prezes Jarosław Kaczyński musiał liczyć się z tym, że jego dni w partii są policzone. Przekonało się o tym wielu ważnych i znanych członków PiS, którzy zostali z partii wyrzuceni. Nie mieli nawet szans pomarzyć, żeby wystartować w wewnątrzpartyjnych wyborach i zdobyć „marne” 20% głosów swoich kolegów. Takich mechanizmów demokratycznych wyborów w PiS nie ma, co nie przeszkadza tej partii wykorzystywać cynicznie wyników wyborów w Platformie dla swoich politycznych celów. Nie pomylę się chyba bardzo twierdząc, że taką „demokrację” PiS nam zafunduje jeśli dojdzie do władzy. Przykładów na uzasadnienie tej tezy można przytoczyć bardzo wiele.
Wybory Przewodniczącego Platformy Obywatelskiej pokazały, że partia nie straciła swojego demokratycznego, otwartego na różne nurty i koncepcje kręgosłupa. Pomimo dużego ryzyka wystawienia się na ataki opozycji, zwyciężyła w partii demokracja. Niewątpliwą korzyścią wynikającą z tych wyborów dla samej Platformy jest ożywienie struktur i podjęcie dyskusji na tematy, które żywo interesują nie tylko członków partii. Tę dyskusję warto było podjąć i należy ją kontynuować. To najważniejsza, dodatnia strona tych wyborów.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu Ostrowieckiego
Ostrowiec Św. 31.8.2013r.
Napisz komentarz
Komentarze