No i rozpętało się na dobre. Nagrania z nielegalnych podsłuchów polityków opublikowane przez tygodnik”Wprost” wstrząsnęły opinią publiczną w Polsce. Jak przystało na dobry horror mistrza tego gatunku Alfreda Hitchcooka początkowe trzęsienie ziemi okazało się tylko wstępem do następnych mrożących krew w żyłach wydarzeń. Napięcie rośnie z każdym dniem, każdą godziną, a końcowy rezultat nikomu nie jest znany. Tak jak prawdziwe zamiary autorów nagrań oraz ich zbrojnego ramienia, czyli redakcji dość popularnego, społeczno – politycznego tygodnika o wdzięcznej nazwie „Wprost”.
Nie pierwszy raz po 1989 roku mamy do czynienia z podsłuchiwaniem polityków i wykorzystywaniem w ten sposób zdobytych informacji do rozgrywek politycznych. Słynne nagrania z rozmów Michnik – Rywin, Lipiński – Beger, Oleksy – Gudzowaty także przeniknęły do opinii publicznej i posłużyły do wywołania efektu zamierzonego przez autorów nagrań. Pomijając już moralną i etyczną stronę nielegalnego nagrywania swoich znajomych lub kolegów, w tych przypadkach od początku wiedzieliśmy kto nagrywał i jakim celom upublicznienie nagrań miało służyć. Dzisiaj, kilka dni po opublikowaniu podsłuchów nadal nie wiemy kto za tym stoi, na czyje zlecenie zostali podsłuchani funkcjonariusze państwowi, kto i dlaczego po ponad roku od przeprowadzenia tych rozmów postanowił wykorzystać je właśnie teraz. To pytania kluczowe z punktu widzenia zarządzania państwem i podjęcia właściwych decyzji wobec osób, które swoim postępowaniem naruszyły prawo oraz sprzeniewierzyły godność urzędów i instytucji które reprezentują. Fakt, że do takiego naruszenia doszło jest bezsprzeczny, a postępowanie urzędników naganne. Powinno to znaleźć odzwierciedlenie w konkretnych, personalnych oraz organizacyjnych decyzjach premiera polskiego rządu. Dlaczego premier Tusk nie podjął tych decyzji zaraz po zapoznaniu się z zapisem rozmów? Co powstrzymuje premiera od radykalnych działań wobec skompromitowanych urzędników? Dlaczego minister Sienkiewicz pełni nadal swoją funkcję i wyjaśnia sprawę, w której tak naprawdę jest jedną ze stron?
Trudno jednoznacznie ocenić decyzje premiera znając większość zaistniałych faktów jedynie z relacji prasowych i telewizyjnych. Nie można dziwić się ostrożności premiera w tak skomplikowanej sytuacji w jakiej się znalazł. Podjęcia decyzji nie ułatwia mu redakcja „Wprost”, prokuratura, ABW, rozkrzyczana opozycja i część dziennikarzy oburzonych działaniami wobec redaktorów tygodnika. Sytuacja staje się groźna dla polskiego państwa, za które odpowiedzialny jest premier. Stąd też apel do redaktorów „Wprost” o niezwłoczne opublikowanie wszystkich nagrań, które posiadają. W obecnej sytuacji największym ryzykiem jest domniemanie, że istnieją jeszcze jakieś nagrania, które mogą posłużyć do szantażowania urzędników państwowych i tym samym wpływania na ich decyzje. Zwłoka w upublicznieniu podsłuchanych rozmów, dozowanie ich opinii publicznej w zależności od cyklu wydawania tygodnika sprzyja destabilizacji państwa i jest zagrożeniem dla jego prawidłowego funkcjonowania. Podejmowanie zaś jakichkolwiek decyzji pod presją ujawnienia kolejnych podsłuchów z pewnością racjonalne nie jest. Premier doskonale o tym wie, to jawna próba zamachu na państwo, której nie można się poddać.
Od prawie tygodnia polski rząd funkcjonuje według scenariusza napisanego przez nieznanych autorów podsłuchów i redaktorów tygodnika „Wprost”. To nienormalna sytuacja. Nic nie usprawiedliwia nagranych polityków, za swoje postepowanie poniosą niewątpliwie konsekwencje polityczne i zawodowe. Nie może być jednak również tak, że w majestacie wolności słowa oraz demokratycznych swobód można korzystając z przestępczych działań, nielegalnymi podsłuchami wpływać na postępowanie polskiego rządu. Nagrywanie osób bez postanowienia sądu jest w polskim prawie zabronione. Nie jest również dowodem w sprawie w jakimkolwiek postępowaniu sądowym w Polsce. Redakcja „Wprost” jest w posiadaniu dowodów pochodzących z przestępstwa. Jeśli, jak deklaruje zależy jej na dobru państwa i naprawie jego funkcjonowania powinna opublikować wszystkie posiadane nagrania i przekazać je odpowiednim instytucjom państwowym. Oczywiście bez dekonspirowania źródeł informacji, bo do tego mają prawo wszyscy dziennikarze w Polsce. Natomiast dotychczasowe działania dziennikarzy tygodnika polegają na manipulacji dostępnymi redaktorom informacjami, które z dobrem polskiego państwa nie mają nic wspólnego. Nieudolna próba przejęcia przez prokuraturę dowodów w sprawie, jakimi niewątpliwie są nagrania zakończyła się dziennikarską checą na temat wolności słowa w Polsce. Tak krytykowane i opisywane niejednokrotnie przez tych samych dziennikarzy przejawy solidarności zawodowej korporacji prawniczych, lekarskich i innych stały się teraz udziałem ich własnego środowiska. Nie wszyscy jednak dali się ponieść emocjom, wskazując na nie do końca uczciwe motywy działania „Wprost” oraz niejasną i mało chlubną przeszłość redaktora naczelnego. To swoisty paradoks, że to właśnie ten dziennikarz miałby stać się ikoną polskiego dziennikarstwa. Dziennikarze „Wprost” mają szansę udowodnić, że rzeczywiście działają na rzecz polskiego państwa, a nie kierują się tylko chęcią zwiększenia nakładu swojego pisma i zarobieniu dużych pieniędzy lub co gorsze dają się wykorzystywać przez nieznanych autorów podsłuchów, którzy w przestępczy sposób chcą zdestabilizować sytuację w Polsce.
Premier Tusk i Platforma Obywatelska przeżywają trudne chwile. Okazuje się, że w te kłopoty wprowadzili rząd urzędnicy państwowi, z których żaden nie jest członkiem partii. Zarówno prezes Belka, jak i minister Sienkiewicz nie należą do PO. Nie znaczy to jednak, że Platforma nie ponosi odpowiedzialności za to co się stało. Obecny kryzys z pewnością spowoduje spadek notowań Platformy, niewykluczone są również wcześniejsze wybory. Ale niezależnie od tego kto w Polsce będzie rządził będzie musiał się zmierzyć z gruntowną reformą służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa. Zarówno ABW, jak i BOR oraz inne instytucje, które dopuściły do tego, że każdy mógł bezkarnie nagrywać podobno od co najmniej dwóch lat najważniejsze osoby w państwie muszą zostać zreformowane. Dziś nie wiemy kto nagrywał; obcy wywiad, opozycja, niezadowoleni biznesmeni, dziennikarze czy zwykli kryminaliści. Ustalenie tego to najważniejsze zadanie prokuratury. Należy mieć tylko nadzieję, że w tej kwestii pójdzie jej lepiej niż podczas akcji w redakcji tygodnika „Wprost”.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu Ostrowieckiego
Ostrowiec Św. 21.6.2014r.
Napisz komentarz
Komentarze