Po wyborach do Europarlamentu zakończonych zwycięstwem Platformy Obywatelskiej przyszedł czas na wybory wewnątrz europejskich struktur. Polscy europosłowie, spośród których większość przystąpiła do największej frakcji czyli Europejskiej Partii Ludowej mieli duże aspiracje do zajęcia odpowiedzialnych i ważnych funkcji w Europarlamencie. Stanowiska przewodniczących czterech komisji oraz funkcje wiceszefów ośmiu komisji w Parlamencie Europejskim objęli w tej kadencji polscy eurodeputowani. Na dwadzieścia pracujących komisji i dwie podkomisje to wynik bardzo dobry. Polscy przedstawiciele cieszą się od lat uznaniem oraz opinią merytorycznych i fachowych posłów. Stąd też powierzenie przewodniczenia jednej z kluczowych komisji w Europarlamencie doświadczonemu i sprawdzonemu w europarlamentarnych bojach Jerzemu Buzkowi. Komisja przemysłu, badań naukowych i energii, którą będzie kierował Polak to wypełnienie aspiracji Polski do kreowania nowej polityki energetycznej w UE. Polski pomysł na utworzenie unii energetycznej ma szanse na wsparcie w Parlamencie Europejskim, co dla naszego bezpieczeństwa energetycznego ma niebagatelne znaczenie. Stanowisko szefowej komisji spraw konstytucyjnych powierzono Danucie Huebner. To jedna z bardziej prestiżowych funkcji w Europarlamencie. Polka na jej czele to dla naszego kraju ogromne wyróżnienie. Nie mniej ważną komisją jest komisja rolnictwa, której przewodniczącym został Czesław Siekierski. Niezmiernie istotna dla polskich rolników problematyka unijnego rolnictwa będzie rozstrzygana w dużej mierze przy współudziale polskiego przedstawiciela na najwyższym szczeblu. Z kolei była minister spraw zagranicznych Anna Fotyga została przewodniczącą komisji bezpieczeństwa i obrony. Wśród wiceprzewodniczących pozostałych komisji znaleźli się m.in. europosłowie Barbara Kudrycka, Danuta Jazłowiecka, Jarosław Wałęsa, Tomasz Poręba, Ryszard Legutko i Janusz Wojciechowski. Reprezentacja polskich eurodeputowanych osiągnęła naprawdę wiele, zdecydowanie więcej, niż wypadało z przyjmowanych w takich wyborach parytetach uwzględniających wszystkie unijne kraje. To znaczy, że w majowych wyborach wybraliśmy dobrze, postawiliśmy na ludzi, którzy będą godnie reprezentować nas w Europie.
Parlament Europejski w strukturze unijnych instytucji spełnia przede wszystkim funkcję legislacyjną. Organami władzy wykonawczej są Komisja Europejska i Rada Europejska. Komisja Europejska to nic innego jak unijny super rząd, który na bieżąco administruje i zarządza wszystkimi sprawami będącymi w kompetencjach unijnych ministrów zwanych tu komisarzami. Rada Europejska zaś to organ, który wyznacza cele i kierunki działania Unii Europejskiej. Zinstytucjonalizowaną formę przybiera podczas częstych spotkań szefów rządów i głów państw wszystkich członków Unii, nazywanych popularnie „szczytami”. To one wzbudzają z reguły największe zainteresowanie. Spotkania przywódców państw Unii zawsze mają największy wpływ na decyzje podejmowane przez inne organy.
Nie ulega wątpliwości, że Rada Europejska to najważniejsza de facto unijna instytucja. Właśnie teraz ważą się losy, kto będzie kierował tym gremium. Pierwszy po wyborach szczyt unijny nie wybrał jednak jeszcze swojego „prezydenta”. Sprawę odłożono przynajmniej do końca sierpnia, a więc tuż po urlopowym sezonie. Po tej kilkutygodniowej przerwie przyjdzie czas na wybranie nowego przewodniczącego, jednej z najważniejszych i najbardziej prestiżowych funkcji w Unii Europejskiej.
Wiadomo nie od dziś, że jednym z najpoważniejszych kandydatów na posadę szefa Rady Europejskiej jest premier polskiego rządu Donald Tusk. Mówi o tym wyraźnie kanclerz Niemiec Angela Merkel, głośno o tej kandydaturze wśród przywódców innych ważnych krajów Unii Europejskiej. Donald Tusk to jeden z najdłużej sprawujących funkcję premiera przywódców w Europie. Zna wszystkie ważne osobistości europejskiej polityki i wszyscy go znają również. Na europejskich salonach uchodzi za bardzo zręcznego, konkretnego i odpowiedzialnego polityka. Jego atutem jest także to, że jest przedstawicielem krajów Europy Środkowej, które coraz mocniej domagają się odpowiedniej do swoich aspiracji reprezentacji w najważniejszych strukturach Wspólnoty. Spośród krajów „nowej Unii” to właśnie premier polskiego rządu jest uznawany za niekwestionowanego kandydata do objęcia tego stanowiska. Co zatem zrobi Donald Tusk , jeśli jego kandydatura na sierpniowym szczycie Unii przybierze realny wymiar i do objęcia funkcji przewodniczącego będzie potrzebna tylko jego zgoda? Czy dla Polski i ugrupowania politycznego, z którego się wywodzi będzie to dobra decyzja?
Donald Tusk deklaruje od dawna, że nie interesuje go wyjazd do Brukseli. Skomplikowana sytuacja polityczna w Polsce, szczególnie nabrzmiala po podsłuchowych ekscesach nie ułatwia mu podjęcia racjonalnej decyzji. Zawsze podtrzymywał, że jego największym wyzwaniem i celem jest trzecia kadencja w Polsce. Jego odejście z krajowej polityki z pewnością zachwiałoby względną równowagą polityczną w naszym kraju na rok przed wyborami parlamentarnymi. Także moment na podjęcie takiej decyzji nie jest aktualnie najszczęśliwszy, gdyż odejście premiera do Rady Europejskiej przedstawiono by w Polsce jako ucieczkę szczura z tonącego okrętu. Zmiana na stanowisku premiera polskiego rządu miałaby z pewnością poważne i nieprzewidywalne reperkusje zarówno w koalicji, jak i w samej Platformie Obywatelskiej. Ryzyko wydaje się być duże, a czasu na podjęcie decyzji nie zostało przecież wiele. Najważniejszym wydaje się być dzisiaj pytanie; gdzie dziś Donald Tusk jest bardziej potrzebny, w Polsce czy w Europie? A może to tylko polityczna gra mająca na celu uzyskanie przez Polskę kilku ważnych stanowisk komisarzy w Komisji Europejskiej?
Polak na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej to byłby wielki sukces Polski w europejskiej polityce. Żaden przedstawiciel naszego kraju nie pełnił jeszcze nigdy tak ważnej i prestżowej funkcji w Unii. To spowodowałoby wzmocnienie roli Polski we Wspólnocie i zwiększyło możliwości skutecznego działania na rzecz polskich interesów. Szkopuł jednak tkwi w tym, że szanse na objęcie tego stanowiska przez Polaka ma tylko Donald Tusk. Jego rezygnacja z ubiegania się o tę funkcję utoruje drogę kandydatowi z innego kraju. Niezależnie od tego co postanowi premier polskiego rządu, skutki tej decyzji z pewnością będą odczuwalne teraz i w dłuższej perspektywie. Zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej. To trudny wybór, ale w mojej opinii najważniejsze jest to aby w polityce pozostał, bo z punktu widzenia interesów Polski jest potrzebny tak samo w kraju i w UE. Ostateczną decyzje podejmie sam Donald Tusk. Wierzę, że dobrą dla Polski i Europy.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu Ostrowieckiego
Ostrowiec Św. 19.7.2014r.
Napisz komentarz
Komentarze