Nasze państwo jest nadal odbierane przez większość obywateli jako nieprzyjazne nam, obywatelom. Najczęściej uświadamiamy to sobie w momencie, kiedy przychodzi nam załatwić jakąś sprawę w urzędzie, szybko uzyskać potrzebny pilnie dokument, decyzję lub zaświadczenie. Już sama myśl o tym, że mamy przedzierać się przez całą urzędniczą machinę związaną z załatwieniem czegokolwiek, odbiera nam chęć do udania się do jakiegokolwiek urzędu. Są nawet tacy, którzy mają przysłowiową alergię na kontakty z urzędnikami i w celu załatwienia swoich spraw ustanawiają pełnomocników reprezentujących ich w urzędach. Kłopot jednak w tym, że w celu ustanowienia ważnego pełnomocnictwa, też trzeba pofatygować się do odpowiedniego urzędu i złożyć podpis osobiście w obecności urzędnika. Poza tym to sporo kosztuje. Dlatego też większość obywateli skazana jest na samodzielne zmagania z materią, która chyba najtrudniej poddaje się reformowaniu, a zmiany w tej dziedzinie przebiegają najwolniej.
Państwo oceniane jest przez swoich obywateli również przez pryzmat codziennych kontaktów z instytucjami, które w jego imieniu działają, ale nie tylko. Bo przecież nie wszystkie urzędy, z którymi mamy do czynienia na co dzień, bezpośrednio podlegają rządowi. Większość urzędów i instytucji samorządowych, spółki miejskie, banki, cała sfera usług finansowych, transportowych i w dziedzinie służby zdrowia działa niezależnie i żaden minister nie odpowiada za organizację i wyniki takich jednostek. Decentralizacja, jaka dokonała się w ostatnim dwudziestopięcioleciu w Polsce w zakresie przekazywania kompetencji centralnych organów władzy do województw, powiatów i gmin sprawiła, że tutaj właśnie, na szczeblu lokalnym rodzi się najwięcej problemów, z którymi obywatel musi się zmierzyć.
Zadaniem naszej klasy politycznej powinno być udowodnienie, że można dokonać zmian w relacji państwo – obywatel. Zmiany będą skuteczne, kiedy obywatel odczuje je na własnej skórze, w swoim codziennym życiu. To pierwszy krok, by tworzyć państwo przyjazne obywatelowi. Prawo można zmienić najszybciej, ale najtrudniejszą sprawą jest jednak zmiana mentalności społecznej, ukształtowanej u nas przez lata obowiązywania systemu z natury rzeczy wrogiego obywatelowi. Nieżyczliwość, niechęć do udzielenia pomocy w załatwieniu sprawy, komplikowanie spraw prostych , brak uśmiechu, przesiąknięcie biurokratycznym podejściem do każdej sprawy, nastawienie do obywatela na „nie” to spuścizna peerelowskich czasów, ale także postawy często spotykane dzisiaj. A przecież można, nie łamiąc żadnych przepisów komunikować się z obywatelami w sposób życzliwy i przyjazny. Urzędnik powinien zrobić wszystko co może, w ramach prawa i procedur, żeby pomóc obywatelowi, a nie zrobić tylko to co musi. Przepisy nie wykluczają życzliwości i uprzejmości urzędnika. To jest właśnie kwestia mentalności, którą najtrudniej jest zmienić w polskich warunkach.
Zaufania obywateli do swojego państwa nie zbuduje się z dnia na dzień. To proces, który trwa i czeka nas na tym polu wiele do zrobienia. Bo przecież chcemy żyć w państwie silnym, sprawnym, w którym czujemy oparcie i możemy na nim polegać. To wszystko zależy nie tylko od władzy, jakości przepisów prawnych i stosowanych procedur administracyjnych. To bardzo często zależy od nas samych. Życzliwość, chęć pomocy sobie i innym, uśmiech z przyzwyczajenia, a nie z obowiązku są elementem budującym więzi międzyludzkie, a tym samym stanowią o relacjach między państwem, a jego obywatelami.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu Ostrowieckiego
Ostrowiec Św. 7.1.2015r.
Napisz komentarz
Komentarze