Populistycznie brzmiący tytuł? Pewnie trochę tak, ale dzisiejszy felieton jest inspirowany realnymi i optymistycznymi działaniami nowego prezydenta. Jednakże nie Ostrowca, a Starachowic. Marek Materek zaczął kadencję od porządków w spółkach miejskich. Z tym, że w odróżnieniu od naszego miasta, postanowił urealnić zarobki prezesów i rad nadzorczych. Z pełną premedytacją piszę "urealnił", a nie "obniżył". Prezesowi spółki od wodociągów i kanalizacji zmienił wynagrodzenie z 15 tysięcy złotych miesięcznie do 13 tysięcy. Wiceprezesowi zaś z 13 tysięcy do minimalnej krajowej, zaznaczając, ze stanowisko to w ogóle jest zbędne i zostanie szybko zlikwidowane. Radom nadzorczym obniżył z 1000 zł do 600 zł (w porównaniu do ostrowieckiego Bizancjum, starachowickie rady i tak były nisko opłacane). Janina Paradowska skomentowała to pozytywnie, zauważając ze zdziwieniem, że kierownik wodociągu w mieście powiatowym zarabia więcej niż wicepremier kraju. Chciałbym przy tej okazji napisać to, o czym mowię od czasu pracy w ostrowieckim przemyśle. Wówczas właśnie dowiedziałem się, że ostrowieccy prezesi MEC, MWiK zarabiają po kilkanaście tysięcy złotych, więcej od prezydenta miasta, który jest ich szefem. Czasem ktoś sili się na uzasadnianie, dlaczego tak jest. W spółkach prawa handlowego uzasadnieniem wynagrodzenia zarządu jest w większości ryzyko osobiste, jakie ponoszą prezesi. Polega ono na tym, że w określonych sytuacjach członkowie zarządu odpowiadają swoim własnym majątkiem za straty spółki. Drugim powodem bywa duża zależność wyników spółki od działań zarządu.
Z tym, ze miejskie spółki, mimo tego, że formalnie są spółkami prawa handlowego, pracują w komlepnie innym otoczeniu niż normalny, rynkowy podmiot. Spółki te są po pierwsze monopolistami. Powiedzmy, ze są Państwo niezadowoleni z usług wodociągów w Ostrowcu. Czy możecie Państwo zmienić dostawcę wody? Nie. A czy zmienicie dostawcę ciepła, będąc mieszkańcem bloku? Też niemożliwe, prawda? Ano właśnie. W przypadku społek o których mówimy ryzyko rynkowe nie istnieje. Nie ma też ryzyka biznesowego związanego z bilansem spółki. Jeśli są straty, zostaną pokryte uchwałą zgromadzenia wspólników, czyli jednoosobową decyzją prezydenta miasta. Tak bowiem to zgromadzenie wygląda. Zatem na czym polega menadżerski wkład takiego prezesa? Przecież nie na marketingu, bo nie widziałem nigdy żadnej akcji promującej korzystanie z usług gminnego wodociągu. Byłby to kompletny absurd. Ceny wody ustala rada miasta, ceny ciepła URE. Więc za co panie i panowie prezesi biorą pieniądze wyższe od osób, na których spoczywa znacznie większa odpowiedzialność? Dlaczego rynkowo możliwe jest, że kierownik wydziału produkcyjnego huty zarabia połowę tego co członek zarządu spółki miejskiej? Po drugie istnienie wieloosobowych zarządów jest kolejną zagadką. Marek Materek rozwiązał sprawę bardzo odważnie. Kibicuję mu gorąco, bo jego powodzenie w tym działaniu to nadzieja normalności rownież dla innych miast. Także Ostrowca. Marek, trzymaj się! Ostrowiec, podobnie jak Starachowice, nie może sobie pozwolić na trwonienie publicznych pieniędzy. Potrzebuje ich bowiem na to, żeby tworzyć tereny inwestycyjne, porządkować miasto rownież wizualnie. Oszczędności Materka w Starachowicach oznaczają setki tysięcy złotych do wydania na potrzeby społeczne. Jednym podpisem. Można? Można. I nic z populizmu w tym nie ma.
Arkadiusz Bąk
Napisz komentarz
Komentarze