Naprawdę byłem i jestem dumny, że mogłem piastować kierownicze stanowisko państwowe w mojej Ojczyźnie i dobrze wspominam tamten rząd i tamtych ministrów. Doceniam, że nikt nie wywoływał wojny z ISIS (dziś wszystkie media arabskie cytują Macierewicza i piszą, że Polska weszła w stan wojny z państwem islamskim), zarządzający gospodarką byli roztropni i odpowiedzialni (dzisiaj wprowadzany podatek bankowy i handlowy tak naprawdę wykończy naszych handlowców), nie robiono z ludzi – przepraszam za wyrażenie – idiotów (dziś mówi się, że pani premier jak mówiła „każde dziecko” to w emocjach, a jeśli mówiła, że „darmowe leki” to przecież nie podkreślała, że „wszystkie”). Komendant policji za poprzedniego rządu wprawdzie tak szybko kolegów w mundurach nie wyrzucał ze stanowisk, ale za to nie dziwił się na widok prysznica i nie miał prowadzonych postępowań przeciw sobie. Powoływani kierujący instytucjami nie mieli zarzutów korupcyjnych, ani nie byli lustracyjnymi kłamcami. Szefowie spółek skarbu państwa mieli kompetencje. Nie płacono sztucznie wymyślonej podkomisji bez kompetencji i bez wiedzy po 25 tysięcy złotych na miesiąc… I tak dalej i tak dalej. Polska miała rewelacyjne wyniki gospodarki, wybudowała sieć dróg szybkiego ruchu, masę pływalni, obiektów kultury, ale i zakładów. Niestety jeszcze nie wszędzie i jeszcze nie wystarczająco dużo, ale różnica między 2007 a 2015 jest kosmiczna. To za czasów mojego resortu kierowanego przez PSL, osiągnęliśmy pierwszy raz w historii nadwyżkę sprzedaży nad importem. Właśnie my zapewniliśmy rzeczywistą realizację postulatu wyborców PiS: żeby nie być krajem, który tylko kupuje, ale właśnie eksporterem. Minimalna płaca w 2007 wynosiła coś około 800 złotych, na koniec rządów koalicji prawie 1900. Jeszcze za mało, ale jak widać po liczbach, minimalna pensja zwiększała się szybciej niż rosła przeciętna płaca w gospodarce. I znów – i tak dalej i tak dalej. W skrócie mówiąc to poprzednia koalicja dała radę.
Ale jednak dzisiaj muszę zadać pytanie do liderów partii opozycyjnych, a nie tylko do PiSu – „co Wy robicie?”. Nie tylko do PiS, bo można się było domyślać, co zrobią. Wiadomo, że po dysklektyku nie można spodziewać się, że wygra dyktando. I nawet pretensji do niego mieć nie należy, bo to nie jego wina, że nie umie ortografii. Wina tego, kto go do dyktanda dopuścił.
Ale i partie opozycyjne zachowują się równie absurdalnie. O Nowoczesnej mimo medialnego szumu, nie za dużo jest do napisania, bo póki co jest to formacja czysto teoretyczna. Choć przyznaję że poziom retoryczny zarówno lidera jak i obu pań posłanek brylujących w imieniu tej partii, jest imponujący. Ale to wszystko. Świętokrzyski lider tej partii obiecywał przed wyborami pracę dla gospodarki. Może i już za bardzo jestem „z boku” politycznych dyskusji, ale nie słyszałem żeby zgłaszał jakieś poprawki dla polskich przedsiębiorców korzystne. Nawet nie zabrał głosu w sprawie podatku handlowego. A plany były wielkie. Po sondażach widać, że chwilowy zachwyt panem Petru mija, w końcu niedługo można jechać na „puknięciu w łeb” – nawet jeśli fantastycznym.
Platforma? W ostatnich miesiącach o umieraniu tej formacji mówiono bardzo często, ja jednak byłem zdania, że sporo w tym przesady. Bo w końcu bardzo wiele wartościowych osób w tej partii było i to niemożliwe, żeby ot tak zniknęli. A jednak zgłoszenie swojego projektu ustawy „500 złotych” uważam za jeden z najgłupszych pomysłów w historii naszej polityki. Trzeba naprawdę totalnej ignorancji politycznej, żeby pomyśleć, że platforma przejmie korzyści polityczne z tych sławnych już 500 złotych, lub skompromituje PiS. Jak widać, zupełnie skompromitowało to samą platformę i w tej debacie nikt ich na serio nie wziął. Sam pomyślałbym, że to po prostu wpadka pana Grzegorza Schetyny, bo to przecież polityczny weteran. Ale jego kolejny krok, tym razem w towarzystwie pani poseł Okły-Drewnowicz ze Skarżyska wskazuje, że to jakiś silniejszy trend na żenadę. Otóż państwo posłowie pochwalili się w ubiegłym tygodniu w Internecie zdjęciami ze spotkania z … Władysławem Serafinem. Tak, tym samym, którego PSL za skandaliczne zachowania wyrzucił z partii. Bohaterem tak zwanych „taśm PSL”. Pamiętam, jak wtedy kpiąco Donald Tusk mówił, że platforma to ma standardy, a PSL widocznie zupełnie inne. O tym, że ma rację, dowiedzieliśmy się u „Sowy i przyjaciół”, ale nie myślałem, że wracać do normalności państwo z PO będą przez… gabinet pana Serafina. Gratuluję.
PSL zaś zamurował się w skali kraju na sprawach socjalnych. Ja wiem, że lepszego ministra opieki społecznej niż Władek Kosiniak Kamysz nie było dawno, ale naprawdę, to nie może być jedyny temat, jaki interesuje tak dużą partię. PSL jest przecież jedynym ugrupowaniem, któremu zależy na wzmocnieniu rolnictwa – cisza. To PSL odpowiada za wyniki gospodarki, w tym rewelacyjny eksport – też cisza. Dlaczego? I co z zarzutami z kampanii? PiS zarzucał PSLowi, że lasy chce ciąć, kiedy nigdy takiego pomysłu nie było. Dzisiaj minister z PiS chce wycinać puszczę białowieską, a PSL… w kółko o poprawkach do ustawy „500 zł na dziecko”. Wybitnie pomyślane.
Polska potrzebuje dobrych polityków i dobrych ugrupowań. Trzeba będzie kraj podnosić, nie wierzę że okres ludzi, którzy uważają, że o ich patriotyzmie świadczy koszulka z jakąś wersją białego orła, będzie trwać dłużej niż kadencję. A do tego warto, by obecna opozycja starała się nie kompromitować. Prośba więc, ogarnijcie się państwo, bo czas najwyższy. Wasi wyborcy nie kierują się nienawiścią czy rewanżyzmem. Oni kierują się logiką. I żeby Was poprzeć, muszą zobaczyć jakiś sensowny nowy plan. Pozytywny pomysł. Realny. I tylko takie działanie, a nie nonsensowne wierzganie, przywróci rozwój Polski na właściwe, normalne i pozytywne tory.
Napisz komentarz
Komentarze