Trudno zachować spokój i nie zareagować na ostatnie wydarzenia w naszym kraju związane z obchodami Święta Niepodległości. Szczególny powód do zdecydowanej reakcji dał przede wszystkim Marsz Niepodległości zorganizowany w niedzielne popołudnie w Warszawie. Relacje z tego „wydarzenia” znają z pewnością wszyscy, toteż rozpisywanie się na temat przebiegu tej manifestacji byłoby bezcelowe. Ważna jest jednak ocena tego, co wydarzyło się 11 listopada w stolicy Polski oraz zdiagnozowanie przyczyn tej szczególnej atmosfery panującej na ulicach Warszawy w dniu największego polskiego święta.
Jednoznacznej diagnozy ustalającej przyczyny takich zachowań niektórych grup społecznych, jakie obserwowaliśmy podczas Marszu Niepodległości nie ma i z całą pewnością nie będzie. Całe zastępy socjologów, psychologów, politologów, historyków i innych specjalistów powiedziały na ten temat wszystko co było możliwe, nie posuwając sprawy nawet o krok do przodu. Oceny dziennikarzy i podobno niezależnych komentatorów również nie wnoszą do oceny istniejącego problemu nic nowego. Wypowiedzi polityków w tej sprawie niektórzy natomiast nie uwzględniają niejako z zasady, biorąc pod uwagę naturalny u nich brak obiektywizmu i równie naturalną skłonność do wykorzystywania każdej nadarzającej się okazji do dokopania politycznemu przeciwnikowi. Często w subtelny i wyrafinowany, a ostatnio coraz bardziej jednoznaczny, bezceremonialny i bezczelny sposób.
Politycy jednak w tej sprawie mieli i mają najwięcej do powiedzenia. Wymachując na prawo i lewo biało – czerwoną flagą uruchomili w narodzie emocje, nad którymi później nie potrafili zapanować. Machający bardziej w prawo, w kierunku skrajnych organizacji narodowych, faszyzujących grup i radykalnych, nacjonalistycznych ugrupowań wydobyli na światło dzienne idee i wyprowadzili na ulice ludzi, o istnieniu których przeciętny polski obywatel nie miał najmniejszego pojęcia. Funkcjonujące dotychczas na marginesie polityki i życia publicznego organizacje i grupy, których liczebność można mierzyć wielkością kanapy wstawionej do przeciętnego polskiego mieszkania, uzyskały dostęp do prezentowania swoich haseł na forum publicznym. Nikt nie otworzył przed nimi tak szeroko drzwi, jak propagatorzy, animatorzy i organizatorzy obchodzenia Święta Niepodległości osobno, poza nurtem państwowych uroczystości, których gospodarzem i organizatorem jest głowa polskiego państwa, Prezydent Bronisław Komorowski. Pomysł rozdzielenia obchodów odzyskania przez Polskę niepodległości legł u podstaw problemów, z jakimi polskie państwo i opinia publiczna muszą się dzisiaj mierzyć. Scenariusz dzielenia polskiego społeczeństwa jest realizowany z premedytacją od kilku lat, pogłębiany i podsycany w okresie ważnych państwowych świąt i rocznic. Konkurencyjny marsz w Warszawie 11 listopada, oddzielne obchody Święta Niepodległości w wigilię tego święta na Krakowskim Przedmieściu i zorganizowanie osobnych, pod szyldem partii PiS obchodów w Krakowie nie pozostawiają złudzeń co do intencji polityków, dla których nawet największe państwowe, polskie święto jest pretekstem do politycznych rozgrywek. Mamy już podział na prawdziwych patriotów i zdrajców ojczyzny, wierzących w zamach pod Smoleńskiem i naiwnych ufających raportowi komisji, wierzących i niewierzących, zaufanych i niegodnych wysługiwaczy rosyjsko – niemieckiemu kondominium. Wznieca się atmosferę zagrożenia bytu polskiego państwa poprzez wygłaszanie w przeddzień 11 listopada przemówienia, w którym przestrzega się Polaków przed „siłami wewnętrznymi” zagrażającymi niepodległości Polski oraz podnosi się ideę „silnego państwa”, co w ustach prezesa Kaczyńskiego nie znaczy bynajmniej utrzymania gwarancji swobód jakimi cieszą się obywatele dzisiaj. Nikt jednak dzisiaj nie zawraca sobie tym głowy. Ważne, że jest kolejna okazja do dowalenia prezydentowi, premierowi, rządowi. Okazja to nie byle jaka, bo właśnie 11 listopada można zrobić to pod narodowymi barwami, na kanwie patriotycznych i historycznych haseł, pod pomnikami zasłużonych dla niepodległości Polski wielkich postaci. Można próbować udowodnić również tezę o narodowej zdradzie, działaniach na szkodę Polski, nieudolności rządu, można obrażać i podważać demokratyczny mandat do sprawowania władzy przez prezydenta i premiera. Można również bezkarnie obrażać, siać nienawiść między Polakami, uruchamiać zjawiska dotąd marginalne, a dzięki takim działaniom dawać awanturnikom okazję do zaistnienia w świadomości społecznej. Tylko czy ma to coś wspólnego z obchodami Święta Niepodległości ?
Prezes Jarosław Kaczyński podpalił lont w Warszawie i przezornie ewakuował się do Krakowa. Tym samym wzniecił niejako pożar, za który nie chciał ponosić odpowiedzialnośći uczestnicząc w popieranym przez siebie Marszu Niepodległości. Może teraz powiedzieć i oczywiście tak mówi, że burdy na trasie marszu, niszczenie mienia, bijatyki i atak na ambasadę Rosji to nie jego sprawa. Co by jednak nie powiedział, wydarzenia 11 listopada w Polsce, które niewątpliwie kompromitują nasz kraj i budzą niesmak wśród większości polskich obywateli, są konsekwencją jego wcześniejszych poczynań i kontynuowania polityki dzielenia Polaków. To, że nie był w tym dniu w Warszawie nie powinno zwalniać go z moralnej odpowiedzialności za emocje, które swoimi działaniami uruchomił. Udawanie, że jest inaczej to zaprzeczenie oczywistym faktom.
Prezes PiS, jako przewodniczący największej, dziś zajmującej pierwsze miejsce w sondażach partii opozycyjnej zbojkotował jak zwykle państwowe uroczystości obchodów Święta Niepodległości. Zorganizował swoje, partyjne, wybierając do tego celu Kraków, dawną stolicę Polski. W perspektywie powstania lansowanej przez PiS koncepcji IV Rzeczpospolitej krakowianie powinni odczuwać powody do niepokoju i zaśpiewać prezesowi słowa z piosenki Andrzeja Sikorowskiego: „nie przenoście nam stolicy do Krakowa...” Bo co prawda w Krakowie mamy dzisiaj raczej więcej procesji niż marszów, ale radykalnej zmiany tych proporcji w najbliższej przyszłości nie można wykluczyć.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu Ostrowieckiego
Ostrowiec Św. 16.11.2013r.
Napisz komentarz
Komentarze