Francuski filozof i pisarz Karol Ludwik Monteskiusz, już w połowie XVIII wieku w swoim dziele „O duchu praw” sformułował klasyczną definicję trójpodziału władzy. Przyjęta przez większość demokracji i aktualna do dzisiaj zasada podziału władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą stanowi fundament ustrojowy nowoczesnych społeczeństw zorganizowanych w instytucję, jaką jest państwo. Na progu XXI wieku okazuje się jednak, że ta uznana i sprawdzona zasada wymaga uzupełnienia. Monteskiusz nie przewidział, że rola mediów w oddziaływaniu na życie społeczeństw będzie tak olbrzymia, a wielkość i charakter tych wpływów da powody do twierdzenia o narodzeniu się „czwartej władzy”. W Polsce wcześniej nie mieliśmy do czynienia z tak wyraźnym zjawiskiem udziału mediów w życiu publicznym. Wydarzenia z ostatnich lat sprawiły jednak, że teoria „czwartej władzy” wydaje się być jak najbardziej uzasadniona i sprawdza się także u nas.
Telewizja, radio, gazety, internet to narzędzia za pomocą których dziennikarze nie tylko informują, ale także kształtują naszą opinię na różne tematy. Wieloma sprawami, które w przekazie medialnym urastają do rangi wydarzeń nie zaprzątalibyśmy sobie głowy na co dzień. Jednak siła pisanego albo słyszanego z radia słowa, wzbogaconego obrazem z telewizji lub internetu ma kolosalne znaczenie dla pojmowania i krytycznej oceny przedstawianych wydarzeń. W zależności od tego jak nam to pokażą lub opiszą, pojmiemy i zinterpretujemy zaistniałe fakty. Co więcej, często przyjmiemy za swój tok myślenia, zaprezentowany w relacji z miejsca zdarzenia lub przeczytanego komentarza. Coraz częściej spotykamy się bowiem ze zjawiskiem, które wykracza poza ramy relacjonowania widzom i czytelnikom wydarzeń takimi jakie one są, bez towarzyszącego im komentarza i odpowiedniej narracji ukierunkowującej nas na odbiór będący punktem widzenia autora. Odpowiedni dobór rozmówców, umiejętnie zadane pytania, sposób fotografowania zdarzenia, przemilczenie niektórych faktów to metody stosowane przez wydawców i nadawców większości mediów. Nikt oczywiście nie uzurpuje sobie uprawnień do odebrania dziennikarzom prawa do posiadania poglądów politycznych, ale zawodowa etyka powinna zobowiązywać do wyraźnego oddzielania przekazywanych faktów od własnych komentarzy i swojego punktu widzenia. A z tym bywa różnie. Dezorientuje to odbiorców informacji, bo coraz trudniej odróżnić przeciętnemu czytelnikowi lub telewidzowi fakty od komentarza autora prezentowanego materiału.
O ile występowanie tych zjawisk jest marginalne, nie powinno być powodów do niepokoju. Tak niestety w Polsce, ostatnimi czasy nie jest. Sytuacja staje się niepokojąca, gdy władza staje się niejako zakładnikiem tego co napiszą i jak skomentują to gazety i telewizja. Co bardziej elokwentni komentatorzy i recenzenci dyktują niemal rządowi i sejmowi, a więc władzy wykonawczej i ustawodawczej co mają robić i to jeszcze w jakiej kolejności. Jak tak dalej pójdzie to niedługo wystąpią z wnioskiem o nowelizację konstytucji, aby przyznała im prawo inicjatywy ustawodawczej. Nikt im nie broni startować w wyborach do sejmu i tam wprowadzać w życie swoje pomysły. Ale, jak wiadomo rola stojącego z boku recenzenta działań władzy jest wygodniejsza. A jak ma się przy tym jeszcze poczucie „rządu dusz” sytuacja staje się niebezpieczna dla demokracji i społeczeństwa. Przestajemy ufać jednym i drugim, stajemy się często bierni i zdezorientowani, osłabia to naszą aktywność i chęć uczestnictwa w życiu politycznym kraju. Tę opinię wzmacnia również obserwowana coraz częściej publiczna krytyka orzeczeń niezawisłych sądów, co dopełnia obrazu przemian w pojmowaniu roli mediów przez media.
Wolność, w tym wolność mediów nie polega na tym, że robi się to, co się chce. Prawdziwa wolność jest wtedy, gdy żyjemy w państwie praworządnym, w którym ustanowione prawa i normy społeczne są przestrzegane. Stąd też kontrolna funkcja mediów, zapisana w konstytucji wolność prasy i niezależność wypowiedzi. W Polsce nie istnieje cenzura, a prawo prasowe zobowiązuje do rzetelnego informowania obywateli w ramach jawności życia publicznego. Ale rzetelność i jawność informacji nie może zakłócać ustanowionego, naturalnego porządku rzeczy. W polskich mediach zatracono ostatnio hierarchię ważności w odniesieniu do spraw istotnych z punktu widzenia interesów państwa. Sprawom błahym, marginalnym, przypisuje się często znaczenie nieadekwatne do skali zjawiska. Coraz rzadziej podejmowane są próby zajęcia się ważnymi dla obywateli i państwa sprawami i problemami. Pogoń za sensacją, gafą, jątrzącą wypowiedzią, potknięciem znanej osoby urasta do rangi wydarzeń, które trafiają na czołówki gazet i telewizyjnych wiadomości. Ginie w tym wszystkim odpowiedzialność za stan państwa i spokój jego obywateli. Niekończący się, kompromitujący Polskę spektakl w wykonaniu posła Macierewicza, relacjonowany niemal „na żywo” trwa nadal dzięki takim, a nie innym zainteresowaniu mediów. Bzdurne wypowiedzi niektórych polityków, cytowane wszem i wobec nie są ważnym głosem w debacie o stanie naszego państwa i przyszłości jego obywateli. Opozycji, która za swój cel obrała tylko i wyłącznie szkodzenie rządowi, prezesowi, który w swoich wypowiedziach szkaluje i dezawuuje wybranego w demokratycznych wyborach prezydenta Polski, poświęca się więcej czasu antenowego i miejsca w gazetach niż sprawom, które naprawdę mogłyby zaineresować Polaków. Gdzieś w tym chaosie zatraca się autorytet państwa, urzędów i demokratycznych instytucji. Nie wymagajmy później od społeczeństwa odpowiedzialnych i sensownych zachowań, skoro najczęściej prezentuje się nam postawy nieposłuszeństwa, nieposzanowania prawa, cynizmu i obłudy uprawianej w świetle kamer i notatników reporterów.
Za wizerunek, postrzeganie i moralny ład społeczeństwa odpowiedzialna jest też władza. Również ta „czwarta”. Istnieją przecież sprawy ważniejsze niż oglądalność i nakład. Ekonomiczne wskaźniki nie powinny zdejmować z mediów współodpowiedzialności za jakość publicznej debaty i stan polskiego państwa. Potrzeba nam świadomości, że żyjemy w normalnym kraju, w którym chcemy budować lepszą przyszłość. Żeby wybryki ekstremistów nie przysłaniały nam obrazu społeczeństwa, jakim naprawdę jesteśmy. Żebyśmy nie żyli w świadomości, w jakiej to niespokojnej, nieżyczliwej i beznadziejnej Polsce żyjemy. Bo przecież Polska nie jest taka, jaką oglądamy na co dzień w telewizorze.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu Ostrowieckiego
Ostrowiec Św. 22.11.2013r.
Napisz komentarz
Komentarze