Po dwóch latach względnego spokoju, kiedy to w Polsce odetchnęliśmy od kampanii wyborczych oraz całego związanego z tym społecznego i politycznego zamieszania, nieuchronnie nadchodzi czas kolejnych wyborczych konfrontacji. Chociaż niektórzy twierdzą, że w naszym kraju trwa nieustanna kampania wyborcza, że stopień upolitycznienia życia publicznego spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej jest najwyższy właśnie u nas, to jednak data konkretnych wyborów dodatkowo mobilizuje i aktywizuje do działania nawet tych, którzy w okresie między wyborami nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Nie zanosi się więc na uspokojenie nastrojów. Wręcz przeciwnie, przez najbliższe dwa lata będziemy praktycznie w samym środku permanentnej, ciągłej kampanii wyborczej, prowadzonej we wszystkich możliwych miejscach i na wszystkich dostępnych nośnikach. Nie sposób będzie jej nie zauważyć, nie da się obok niej przejść obojętnie. Będzie z pewnością fascynować, interesować, inspirować, ale też drażnić, denerwować i przeszkadzać. Nasze miasta i wsie, ulice i osiedla, płoty i słupy znów będą musiały udźwignąć ciężar tysięcy plakatów, bannerów i ulotek z wizerunkiem kandydatów. Gazety, radio, telewizja, internet też nie dadzą nam zapomnieć o wyborczej rywalizacji. Jesteśmy skazani, chcemy czy nie chcemy, na zmierzenie się z nadciągającą wyborczą nawałnicą, wobec której trudno będzie się emocjonalnie zdystansować. Bo właśnie o nasze emocje, o brak racjonalnego myślenia przy wyborczej urnie, o zbudowanie negatywnego obrazu przeciwnika będzie się toczyć wyborcza gra. Takie strategie już przygotowano, są zresztą wdrażane i ćwiczone już teraz. Za kilkanaście tygodni rozkwitną w pelnej krasie, jako skuteczna metoda walki o władzę.
Przez najbliższe dwa lata czeka nas prawdziwy wyborczy maraton. Już w maju tego roku odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, a na listopad wyznaczono termin wyborów samorządowych. W przyszłym roku, prawdopodobnie wczesnym latem w wyborcze szranki staną kandydaci na urząd Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, a jesienią czekają nas wybory do Sejmu i Senatu. Przed Państwową Komisją Wyborczą prawie dwa lata ciągłej, nieprzerwanej pracy, a urny wyborcze w lokalach w całej Polsce nie zdążą pokryć się kurzem. Całość tych konstytucyjnych powinności będzie kosztować budżet państwa kilkaset milionów złotych, licząc tylko nakłady związane z organizacją wyborów. Koszty kampanii wyborczych kandydatów to kolejne setki milionów. Taka jest, wyrażona również w złotówkach cena demokracji, jaką sobie wywalczyliśmy, która pozwala nam czynnie uczestniczyć w życiu publicznym. Pomimo wielu wad i niedoskonałości tego systemu politycznego, nikt dotychczas lepszego, doskonalszego nie wymyślił. Bo przecież demokracja to także powszechne, wolne, tajne wybory, gwarantujące obywatelom wyrażenie swojej opinii i poglądów przy wyborczej urnie. Uczestnictwo w nich jest uprawnieniem i przywilejem, ale też niepisanym obowiązkiem każdego obywatela. Jak z niego się wywiążemy przekonamy się po wyborach. Dotychczasowe zaangażowanie na poziomie poniżej 50% udziału w wyborach nie świadczy o polskim społeczeństwie dobrze. Czy nadchodzące wybory zmienią tę niezbyt chwalebną prawidłowość ? Dużo zależeć będzie nie tylko od samych wyborców, ale przede wszystkim od kandydatów w wyborach i jakości wyborczej kampanii.
Jako pierwsi zaprezentują się nam kandydaci w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Prawie gotowe są już listy kandydatów z poszczególnych ugrupowań. To bardzo upolitycznione wybory, w których wystartują przede wszystkim przedstawiciele partii politycznych. Będą praktyczną weryfikacją sondaży popularności wszystkich uczestników polskiej sceny politycznej. Wynik tej konfrontacji będzie miał z pewnością wpływ na strategie wyborcze wszystkich partii, które zamierzają wystawić swoich kandydatów w następnych wyborach.
Jesienne wybory samorządowe będą miały zupełnie inne uwarunkowania. Wystartuje w nich kilka tysięcy kandydatów na radnych gmin, powiatów, województw. To również wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów największych polskich miast. Oprócz przedstawicieli partyjnych ugrupowań wystartują w nich kandydaci wielu lokalnych komitetów wyborczych i stowarzyszeń. Najczęściej zakładanych tuż przed wyborami, których przewodnią strategią wyborczą jest wyraźne dystansowanie się od partii politycznych. Specyfiką tych wyborów nie są jednak partyjne szyldy, lecz ludzie, znani i rozpoznawalni w swoich środowiskach, legitymujący się społecznym i zawodowym dorobkiem, znanym większości wyborców. Wielka polityka ma tu więc mniejsze znaczenie, co nie znaczy, że wyborcy nie dostrzegają korzyści dla gminy czy powiatu płynących z politycznego umocowania niektórych kandydatów.
Przyszłoroczne wybory prezydenckie zmobilizują z pewnością najwyższą frekwencję wyborczą. Tak jest od lat, chociaż nie od dziś wiadomo, że to właśnie urząd Prezydenta RP jest najmniej umocowaną decyzyjnie instytucją ze wszystkich wybieralnych w Polsce. Na dziś kandydatura aktualnego prezydenta Bronisława Komorowskiego wydaje się być nie zagrożona. Do wyborów jeszcze jednak ponad rok. Nie można wykluczyć, że przez ten czas wyrośnie mu silny kontrkandydat, niekoniecznie wywodzący się z opozycji.
Najmniej przewidywalne są wybory parlamentarne, które odbędą się jesienią 2015 roku. Rząd i koalicja rządząca ma jeszcze dużo czasu na zmianę swoich notowań i udowodnienie wyborcom, że decyzje, które podejmowali i podejmują są dla Polski i Polaków korzystne. Trzeba jednak pamiętać, że wybory do Sejmu i Senatu zostaną przeprowadzone po okresie ośmioletnich rządów koalicji PO/PSL. Takiej sytuacji w Polsce jeszcze nie było, toteż wyrokowanie dzisiaj o wyniku tej konfrontacji jest stanowczo przedwczesne.
Przed nami zatem bardzo ciekawy i interesujący okres, który wyznaczy dla naszego kraju kierunki jego dalszego rozwoju. Wbrew pozorom, wszystkie czekające nas w najbliższym dwuleciu wybory mają wspólny mianownik. To zasadnicze pytanie, czy zaakceptujemy realne zmiany jakie zaszły w ostatnich latach w Polsce i uwierzymy w pozytywne, także przyszłe rezultaty tych zmian, czy postawimy na zwrot, destrukcję i niepewną przyszłość związaną z budową wszystkiego od nowa. Na to pytanie będziemy musieli sobie odpowiedzieć przy wyborczych urnach.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu OstrowieckiegoOstrowiec Św. 11.1.2014
Napisz komentarz
Komentarze