Po wysokiej porażce przed własną publicznością, podopieczni Johna van den Broma polecieli do Florencji pełni wiary w odwrócenie losów dwumeczu. I w pewnym momencie aktualnym mistrzom Polski się to udało, ale od początku. W 9. minucie wynik otworzył Afonso Sousa. Trzeba przyznać, że portugalski pomocnik Lecha w ostatnim czasie jest w znakomitej dyspozycji. W miniony weekend zdobył dwie bramki w szlagierze z Legią. Na Stadio Artemio Franchi również znalazł sposób na pokonanie golkipera rywali.
„Kolejorz” potrzebował jeszcze dwóch trafień, aby doprowadzić do dogrywki. W 65. minucie przypomniał o sobie „Mr. Conference League” - Kristoffer Velde. Norweg pewnie wykorzystał rzut karny, który podyktowany został za faul Terzicia na Michale Skórasiu. Chwilę później John van den Brom, cała ławka rezerwowych i wszyscy sympatycy Lecha oszaleli z radości. Artur Sobiech z bliskiej odległości umieścił piłkę w siatce. Mistrzowie Polski od 69. minuty prowadzili 3:0. Poznaniacy wyrównali stan rywalizacji.
Euforia trwała przez dziewięć minut. Najpierw Riccardo Sottil, a w doliczonym czasie gry Gaetano Castrovilli pozbawili „Kolejorza” wszelkich złudzeń. Zwycięstwem Lech pożegnał się z Ligą Konferencji. Szkoda, bo była szansa na odniesienie spektakularnego sukcesu, a takim niewątpliwie byłby awans do półfinału europejskich rozgrywek po porażce w pierwszym spotkaniu aż 1:4. Pamiętając jednak początek tego sezonu śmiało można stwierdzić, że van den Brom i jego ekipa dokonali czegoś wielkiego, a przynajmniej bardzo dużego.
Napisz komentarz
Komentarze