Od soboty lokale gastronomiczne mogą świadczyć usługi tylko wyłącznie „na wynos”, mogą dowieść do klienta zamówione telefonicznie bądź internetowo jedzenie, ale nie mogą otwierać lokali. Podobna sytuacja była wiosną tego roku, teraz zaskoczenie było chyba jednak większe.
Nagła decyzja o zamknięciu lokali jest dotkliwa. Jest po prostu źle, dowozy to może jakaś 1/3 zarobków dla restauracji w tym momencie, z tego nie da się opłacić rachunków.
- mówi Tomasz Piskorski, lokalny restaurator.
Zamknięcie barów, pubów i restauracji może nieść za sobą daleko idące konsekwencje, właściciele nie wykluczają, że będą zmuszeni zwalniać pracowników.
Pracownicy też się boją, bo nie jesteśmy w stanie zapewnić ich o tym, że dostaną wypłatę czy gwarancję miejsca pracy.
- dodaje Tomasz Piskorski.
W podobnej, trudnej sytuacji znaleźli się właściciele fitness klubów i siłowni. Rząd uważa, że najtrudniejsze i decydujące będą najbliższe tygodnie, po ich upływie okaże się czy nałożone obostrzenia doprowadziły do spadku liczby zakażonych. Minister zdrowia nie wyklucza jednak, że okres przedświąteczny i świąteczny, również może być objęty rygorem sanitarnym, a pamiętajmy, że dla wielu branż to okres największych utargów.
Napisz komentarz
Komentarze