Sprawa która mnie mocno zaskakuje, choć chyba nie powinna – serwilizm urzędników państwowych. Wiele razy w licznych dyskusjach broniłem urzędników, ponieważ znałem bardzo wielu, o których miałem bardzo dobre zdanie. O ich fachowości, uczciwości i – jak mi się zdawało w wielu przypadkach – mocnym kręgosłupie moralnym. Umiejętności odróżnienia tego co złe od tego co dobre. Niestety, wystarczył miesiąc nowej władzy, a moja wiara została mocno zachwiana. Otumaniająca służalczość wojskowych i urzędników MON byłaby zapewne jeszcze do wytłumaczenia. Mnie zaszokował pan Robert Brochocki. To wiceprezes Rządowego Centrum Legislacji. Bardzo merytoryczna i pomocna instytucja w kwestiach legislacyjnych. Tworzenie prawa ma (tzn. miało wtedy) swoje zasady i RCL tych zasad pilnował ściśle. A prezes Brochocki był jednym z najlepszych fachowców. Prawnik z urodzenia, ciepły człowiek. I z jakim zdumieniem obejrzałem pana Brochockiego na rozprawie w TK, kiedy próbował (dość nieudolnie) bronić się przed pytaniami sędziów. Pomyślałem wtedy jeszcze, no cóż – ma pracę, stara się wykonywać ją jak najlepiej. Ale kiedy pani Kempa „skasowała” wyrok trybunału, postępując w sposób skandaliczny, RCL powinien zaprotestować. Tymczasem prezes Brochocki… współuczestniczył w tym procesie łamania prawa. To już wykracza poza kwestie pracy, zarobków, utrzymania rodziny. To już wkracza w obszary, z których Niemcy tłumaczyli się po wojnie. Oni też „tylko wykonywali swoje obowiązki”. Na pasku władzy i z kością w zębach wpatrzeni z miłością i przestrachem w oczy pana. Smutne, jak czasy się powtarzają.
Te zaskoczenia nie omijają oczywiście niektórych moich współpracowników z MG. Osoby, które cały czas (nie pytane) wyrażały niechęć do PiS (mnie się to nigdy nie podobało, bo czułem w tym właśnie nielubiane przeze mnie podlizywanie się), krytykowały prezesa Kaczyńskiego, o Tadeuszu Rydzyku nie wspominając, dziś pierwsze zameldowały się do nowej służby, pewnie wyrażając swoją niechęć do PO PSL i Nowoczesnej… Smutne, nieuczciwe, zadające pytanie o zasady...
Wnioski są zgodne z moją propozycją sprzed wyborów - „przewietrzenia Warszawy”. Pisałem o tym w tym cyklu felietonów, że kiedy Lech Wałęsa to powiedział, robiono z niego żarty, że niby ma stary samochód i musi go wietrzyć. Ale miał pełną rację. To nie ministrowie, ale rzesza zabetonowanych warszawskich urzędników jest hamulcem rozwoju naszego kraju. Ktoś powie, lepiej późno niż wcale – owszem. Mam nadzieję, że dziś dociera to do moich koleżanek i kolegów, bo kiedy mówiłem o tym wcześniej, nie chcieli wierzyć…
W tym miejscu przechodzę do pochwalenia obecnego rządu. Właśnie za zmiany w ustawie o służbie cywilnej. To ustawa, która daje specjalne prawa urzędnikom państwowym. Czyni ich wiecznymi, pozwala na wiele swobody i praw. I tak się dzieje, że w ministerstwie jakieś 200 osób zarabia więcej niż minister. I przy znacznie mniejszym zakresie pracy. PiS likwidując służbę cywilną na kierowniczych stanowiskach, oczywiście wsadzi tam swoich kolegów, nawet bez kwalifikacji. To zresztą robi przecież cały czas. Ale sama zmiana prawa to dobry ruch. Znikną święte krowy administracji publicznej. Państwo dyrektorzy wreszcie poczują się odpowiedzialni za swoje działania. Skończy się znane podejście „przeżyłem wielu ministrów, przeżyję i tego”. To rozwiązanie na styl amerykański – zmienia się rząd, zmieniają się dyrektorzy w ministerstwach. Bo to oni mają wdrażać politykę rządu, a nie swoją, czy urzędników. Proste. Dobre. Wreszcie.
Na koniec osobisty komentarz. Wiele osób pyta mnie dlaczego nie chciałem objąć stanowiska członka zarządu województwa. Przyczyn jest wiele, ale pokrótce powiem tak – zawsze byłem zdania, że ludzie, którzy nie zarabiali na siebie, nie pracowali na rynku, nie powinni pełnić funkcji publicznych. Bo niewiele o prawdziwym życiu wiedzą. Nie chcę stać się takim „wiecznym urzędnikiem”. Przyszedłem na funkcje publiczne dla określonych zadań, są one wykonane, czas wracać do przedsiębiorstwa. Po drugie, nie mniej ważne – obecne funkcjonowanie urzędów jest dalekie od mojego wyobrażenia. Dziś potrzebna jest głęboka analiza i zmiany – również personalne. Aby podjąć się wyzwania, musiałbym mieć wolną rękę do zmian i pełne wsparcie. A po trzecie zaś, i na tym zakończę, mam powierzoną przez mieszkańców bardzo odpowiedzialną funkcję, z której zamierzam się wywiązać jak najlepiej potrafię. Efekty bywają niezłe, jak ostatni plan budowy dróg wojewódzkich – nasze drogi do Bałtowa i Ćmielowa są na pierwszych miejscach. I o to chodzi!
Napisz komentarz
Komentarze