Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Serwilizm nasz powszedni

Nowa ekipa rządowa się rozkręca. Nie chcę zajmować się działaniami tego rządu, wystarczająco dużo jest informacji na ten temat dosłownie wszędzie. A że sprawy dzieją się dynamicznie tak, że nawet Dyrektor Radia Maryja o.Tadeusz Rydzyk się wściekł i zerwał publicznie współpracę z kancelarią Andrzeja Dudy, a także skrytykował głośno rząd (nowy!), to w sumie nie ma co dodawać. Ja na łamach dzisiejszego felietonu chciałbym się zająć czymś, co mimo wszystko mnie zaskoczyło. Będzie też w tym felietonie mały plus dla jednej z propozycji rządu (!) oraz bieżący personalny komentarz wojewódzki. A zatem zapraszam.
Podziel się
Oceń

Sprawa która mnie mocno zaskakuje, choć chyba nie powinna – serwilizm urzędników państwowych. Wiele razy w licznych dyskusjach broniłem urzędników, ponieważ znałem bardzo wielu, o których miałem bardzo dobre zdanie. O ich fachowości, uczciwości i – jak mi się zdawało w wielu przypadkach – mocnym kręgosłupie moralnym. Umiejętności odróżnienia tego co złe od tego co dobre. Niestety, wystarczył miesiąc nowej władzy, a moja wiara została mocno zachwiana. Otumaniająca służalczość wojskowych i urzędników MON byłaby zapewne jeszcze do wytłumaczenia. Mnie zaszokował pan Robert Brochocki. To wiceprezes Rządowego Centrum Legislacji. Bardzo merytoryczna i pomocna instytucja w kwestiach legislacyjnych. Tworzenie prawa ma (tzn. miało wtedy) swoje zasady i RCL tych zasad pilnował ściśle. A prezes Brochocki był jednym z najlepszych fachowców. Prawnik z urodzenia, ciepły człowiek. I z jakim zdumieniem obejrzałem pana Brochockiego na rozprawie w TK, kiedy próbował (dość nieudolnie) bronić się przed pytaniami sędziów. Pomyślałem wtedy jeszcze, no cóż – ma pracę, stara się wykonywać ją jak najlepiej. Ale kiedy pani Kempa „skasowała” wyrok trybunału, postępując w sposób skandaliczny, RCL powinien zaprotestować. Tymczasem prezes Brochocki… współuczestniczył w tym procesie łamania prawa. To już wykracza poza kwestie pracy, zarobków, utrzymania rodziny. To już wkracza w obszary, z których Niemcy tłumaczyli się po wojnie. Oni też „tylko wykonywali swoje obowiązki”. Na pasku władzy i z kością w zębach wpatrzeni z miłością i przestrachem w oczy pana. Smutne, jak czasy się powtarzają.

Te zaskoczenia nie omijają oczywiście niektórych moich współpracowników z MG. Osoby, które cały czas (nie pytane) wyrażały niechęć do PiS (mnie się to nigdy nie podobało, bo czułem w tym właśnie nielubiane przeze mnie podlizywanie się), krytykowały prezesa Kaczyńskiego, o Tadeuszu Rydzyku nie wspominając, dziś pierwsze zameldowały się do nowej służby, pewnie wyrażając swoją niechęć do PO PSL i Nowoczesnej… Smutne, nieuczciwe, zadające pytanie o zasady...

Wnioski są zgodne z moją propozycją sprzed wyborów - „przewietrzenia Warszawy”. Pisałem o tym w tym cyklu felietonów, że kiedy Lech Wałęsa to powiedział, robiono z niego żarty, że niby ma stary samochód i musi go wietrzyć. Ale miał pełną rację. To nie ministrowie, ale rzesza zabetonowanych warszawskich urzędników jest hamulcem rozwoju naszego kraju. Ktoś powie, lepiej późno niż wcale – owszem. Mam nadzieję, że dziś dociera to do moich koleżanek i kolegów, bo kiedy mówiłem o tym wcześniej, nie chcieli wierzyć…

W tym miejscu przechodzę do pochwalenia obecnego rządu. Właśnie za zmiany w ustawie o służbie cywilnej. To ustawa, która daje specjalne prawa urzędnikom państwowym. Czyni ich wiecznymi, pozwala na wiele swobody i praw. I tak się dzieje, że w ministerstwie jakieś 200 osób zarabia więcej niż minister. I przy znacznie mniejszym zakresie pracy. PiS likwidując służbę cywilną na kierowniczych stanowiskach, oczywiście wsadzi tam swoich kolegów, nawet bez kwalifikacji. To zresztą robi przecież cały czas. Ale sama zmiana prawa to dobry ruch. Znikną święte krowy administracji publicznej. Państwo dyrektorzy wreszcie poczują się odpowiedzialni za swoje działania. Skończy się znane podejście „przeżyłem wielu ministrów, przeżyję i tego”. To rozwiązanie na styl amerykański – zmienia się rząd, zmieniają się dyrektorzy w ministerstwach. Bo to oni mają wdrażać politykę rządu, a nie swoją, czy urzędników. Proste. Dobre. Wreszcie.

Na koniec osobisty komentarz. Wiele osób pyta mnie dlaczego nie chciałem objąć stanowiska członka zarządu województwa. Przyczyn jest wiele, ale pokrótce powiem tak – zawsze byłem zdania, że ludzie, którzy nie zarabiali na siebie, nie pracowali na rynku, nie powinni pełnić funkcji publicznych. Bo niewiele o prawdziwym życiu wiedzą. Nie chcę stać się takim „wiecznym urzędnikiem”. Przyszedłem na funkcje publiczne dla określonych zadań, są one wykonane, czas wracać do przedsiębiorstwa. Po drugie, nie mniej ważne – obecne funkcjonowanie urzędów jest dalekie od mojego wyobrażenia. Dziś potrzebna jest głęboka analiza i zmiany – również personalne. Aby podjąć się wyzwania, musiałbym mieć wolną rękę do zmian i pełne wsparcie. A po trzecie zaś, i na tym zakończę, mam powierzoną przez mieszkańców bardzo odpowiedzialną funkcję, z której zamierzam się wywiązać jak najlepiej potrafię. Efekty bywają niezłe, jak ostatni plan budowy dróg wojewódzkich – nasze drogi do Bałtowa i Ćmielowa są na pierwszych miejscach. I o to chodzi!


Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. LOKALNA GRUPA MEDIOWA z siedzibą w Ostrowcu Świętokrzyskim, os. Słoneczne 14 jest administratorem Twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama