Zapusty lub combrowy czwartek to dwa określenie, które zamiennie stosuje się dla określenia Tłustego Czwartku. W kalendarzu chrześcijańskim jest to ostatni czwartek przed Wielkim Postem, a tym samym rozpoczyna on ostatni tydzień karnawału.
Tego dnia, zgodnie ze staropolskim przesądem, należy zjeść chociaż jednego pączka, co ma zapewnić powodzenie w życiu. Oprócz pączków tego dnia często zajadamy się także popularnymi faworkami. Dawniej objadano się pączkami nadziewanymi słoniną, boczkiem i mięsem, które suto zapijano wódką.
Ciekawy jest fakt, że do XIX wieku było to święto zarezerwowane wyłącznie dla kobiet. Był to dzień hulanek i zabaw mężatek, czasem również młodszych dziewcząt. Stąd nazwa „babski comber”. A dlaczego comber? Nazwa pochodzi nie od cząbru - przyprawy, ani też combru - części tuszy mięsnej, jak to wielu z nas dziś kojarzy, a od niemieckich określeń zampern, schampern lub schempern, oznaczających dosłownie „swawolenie w maskach na ulicy”. Zwyczaj ten przywędrował najprawdopodobniej z katolickiej części Niemiec. Nazwę dzieli to święto z kukłą, którą tradycyjnie niszczono w tym dniu oraz z kawałkiem drewna, który ciągnięto po wsi. One również określane są mianem combra.
W tym dniu kobiety nie tylko tańczyły, śpiewały i piły ogromne ilości piwa. Rozbawione uczestniczki combrów zaczepiały przechodniów, szczególnie mężczyzn. Drwiły z nich, wyśmiewały, stroiły odważne żarty. Był to dzień szczególnie uciążliwy dla kawalerów, których w zależności od regionu, bądź to wyśmiewano, bądź - jak w małopolskich wsiach - posuwano się do wymierzenia im „kary” za wolny stan. Kara ta polegała na zmuszaniu chłopców do tak zwanego combrzenia, czyli ciągnięcia po wsi drewnianego kloca, do którego byli przykuci. Miała to być „subtelna” zachęta do szybkiego ożenku.
W XVIII wieku zwyczaj obchodzenia Tłustego Czwartku zaczął się powoli zmieniać. Odchodzono już od podawania tłustych, typowo staropolskich dań na rzecz przybyłych z Wiednia delikatnych racuchów, placuszków, a przede wszystkim pączków i faworków (zwanych w niektórych rejonach chrustem). Obecnie traktowany jest jako dzień, w którym można zapomnieć o "umiarkowaniu w jedzeniu i piciu", choć nadal w wielu środowiskach zachowany jest zwyczaj "babskich combrów", w trakcie których panie we własnym towarzystwie tańczą, plotkują, urządzają różne konkursy. Jednym z najpopularniejszych konkursów w tym dniu to picie piwa na czas.
Tego dnia, zgodnie ze staropolskim przesądem, należy zjeść chociaż jednego pączka, co ma zapewnić powodzenie w życiu. Oprócz pączków tego dnia często zajadamy się także popularnymi faworkami. Dawniej objadano się pączkami nadziewanymi słoniną, boczkiem i mięsem, które suto zapijano wódką.
Ciekawy jest fakt, że do XIX wieku było to święto zarezerwowane wyłącznie dla kobiet. Był to dzień hulanek i zabaw mężatek, czasem również młodszych dziewcząt. Stąd nazwa „babski comber”. A dlaczego comber? Nazwa pochodzi nie od cząbru - przyprawy, ani też combru - części tuszy mięsnej, jak to wielu z nas dziś kojarzy, a od niemieckich określeń zampern, schampern lub schempern, oznaczających dosłownie „swawolenie w maskach na ulicy”. Zwyczaj ten przywędrował najprawdopodobniej z katolickiej części Niemiec. Nazwę dzieli to święto z kukłą, którą tradycyjnie niszczono w tym dniu oraz z kawałkiem drewna, który ciągnięto po wsi. One również określane są mianem combra.
W tym dniu kobiety nie tylko tańczyły, śpiewały i piły ogromne ilości piwa. Rozbawione uczestniczki combrów zaczepiały przechodniów, szczególnie mężczyzn. Drwiły z nich, wyśmiewały, stroiły odważne żarty. Był to dzień szczególnie uciążliwy dla kawalerów, których w zależności od regionu, bądź to wyśmiewano, bądź - jak w małopolskich wsiach - posuwano się do wymierzenia im „kary” za wolny stan. Kara ta polegała na zmuszaniu chłopców do tak zwanego combrzenia, czyli ciągnięcia po wsi drewnianego kloca, do którego byli przykuci. Miała to być „subtelna” zachęta do szybkiego ożenku.
W XVIII wieku zwyczaj obchodzenia Tłustego Czwartku zaczął się powoli zmieniać. Odchodzono już od podawania tłustych, typowo staropolskich dań na rzecz przybyłych z Wiednia delikatnych racuchów, placuszków, a przede wszystkim pączków i faworków (zwanych w niektórych rejonach chrustem). Obecnie traktowany jest jako dzień, w którym można zapomnieć o "umiarkowaniu w jedzeniu i piciu", choć nadal w wielu środowiskach zachowany jest zwyczaj "babskich combrów", w trakcie których panie we własnym towarzystwie tańczą, plotkują, urządzają różne konkursy. Jednym z najpopularniejszych konkursów w tym dniu to picie piwa na czas.
Napisz komentarz
Komentarze