Wynik ostatnich wyborów parlamentarnych okazał się wielkim sukcesem dla ugrupowania, które jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie istniało w rejestrze partii politycznych w Polsce. O ile notowania Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości okazały się zgodne z przewidywaniami, to 10 procentowy udział w podziale mandatów dla Ruchu Palikota był jak na polskie warunki rezultatem nieoczekiwanym i zaskakującym dla wielu. Chociaż co bardziej uważni obserwatorzy naszego politycznego życia wieszczyli partii Janusza Palikota wyborczy sukces, to skala uzyskanego w wyborach poparcia dla tego ugrupowania przerosła nawet ich prognozy. Dokonywane na gorąco oceny i analizy takiego stanu rzeczy, wynikające z powyborczej gorączki i emocji wywołanych zaistnieniem nowej siły w polskim parlamencie, z oczywistych powodów nie mogły być i z perspektywy czasu okazuje się, że nie były do końca wiarygodne i obiektywne. Dzisiaj, po upływie niemal pół roku od tamtych wydarzeń łatwiej o wyważone, pogłębione i racjonalne wnioski. Tym bardziej, że teraz Ruch Palikota możemy próbować ocenić nie tylko na podstawie wyborczego sukcesu, ale skonfrontować jego praktyczne funkcjonowanie w warunkach odmiennych od kolorowej, happeningowej i nowatorskiej jakby nie było kampanii wyborczej prowadzonej przez tę partię.
Niewątpliwie, kampania wyborcza prowadzona przez Janusza Palikota była przedsięwzięciem, które należy z całym szacunkiem uznać za przysłowiowy majstersztyk. Nie zdarzyło się jeszcze w polskiej rzeczywistości politycznej, aby nazwisko jedynego praktycznie rozpoznawalnego w świadomości wyborców lidera, przełożyło się na sukces całego ugrupowania. Czterdzieści zdobytych mandatów przez kandydatów trudno rozpoznawalnych nawet w swoich środowiskach, to ewenement nie tylko w polskich warunkach. Siła popularności Janusza Palikota, jego niezwykła barwność, ponadprzeciętna osobowość i inteligencja sprawiły, że namaszczeni przez charyzmatycznego lidera kandydaci startujący z list partii o nazwie Ruch Palikota pozyskali głosy wyborców. Nie mogliby na nie liczyć, gdyby nie utożsamienie się wyborców z liderem całego ugrupowania i oczywiście programem, którego przekaz dla szerokiego kręgu wyborców wzmocniła medialność i atrakcyjność samego Janusza Palikota. Ekscentryczny jak na polskie warunki w zachowaniu i wypowiedziach, oryginalny w strojach i fryzurze filozof z Biłgoraja, stał się w krótkim czasie ulubieńcem mediów i rozpoznawalnym człowiekiem, któremu bliżej z pewnością było do celebryty niż do poważnego, reprezentującego naród polityka. Członkostwo w Platformie Obywatelskiej i oczekiwania mediów co powie premier Donald Tusk na kolejną, kontrowersyjną wypowiedź swojego partyjnego kolegi, zdominowały w swoim czasie doniesienia wszystkich liczących się mediów. Każdy, nowy greps popularnego już posła i jak się okazało krnąbrnego wobec swojego pryncypała , podnosił temperaturę medialnych przekazów oraz zwiększał oglądalność telewizji i nakłady gazet. Janusz Palikot z pełną świadomością rozgrywał tę bardzo wyrafinowaną grę, upatrując w jej powodzeniu podwaliny pod przyszłą, samodzielną karierę polityczną. Wykreowanie swojego wizerunku, wzmocnionego niekonwencjonalnością zachowań i poglądów, było środkiem do późniejszego wzmocnienia przekazu programu prezentowanego przez własne ugrupowanie polityczne. Doskonale sprawdziło się to w kampanii wyborczej, przynosząc efekt, którego główny architekt i autor z pewnością się nie spodziewał.
Do sformułowania takiego wniosku skłania mnie dorobek Ruchu Palikota po kilkumiesięcznym okresie zderzenia tej partii z parlamentarną rzeczywistością. Okazuje się, że uprawianie polityki w konwencji lekkiej, przyprawionej humorem i sceptycyzmem, sarkazmem i drwiną, antyklerykalizmem i populizmem nie przekłada się na skuteczność i parlamentarne realia. Palikot jest dalej jeden, a wsparcie w postaci Biedronia, Grodzkiej, Nowickiej czy Rozenka to iluzoryczna w istocie nadzieja na kontynuowanie tak spektakularnie rozpoczętego marszu po władzę. Wydaje się, że Ruch Palikota tkwi jeszcze mentalnie w kampanii wyborczej, uznając środki oraz metody w niej stosowane za uprawnione i skuteczne. Celne porównania, cięte riposty, happeningi, świńskie ryje, wibratory i inne gadżety pokazywane na użytek i zabawę publiczności to atrybuty Janusza Palikota, które nie przekładają się na realizację celów programowych, głoszonych przez tę partię w trakcie kampanii. W wystąpieniach posłów Ruchu słychać o in vitro i związkach partnerskich, usunięciu religii ze szkół, prawie kobiet do aborcji, zniesieniu Funduszu Kościelnego i zlikwidowaniu subwencji budżetowej dla partii. Ale jedynym przedsięwzięciem, którym udało się Palikotowi i jego sejmowej drużynie zwrócić na siebie uwagę, to przedstawiona znów w znanej wszystkim prześmiewczej konwencji, próba palenia marihuany w Sejmie. No, może jeszcze pomysł nałożenia maski Anonymousa na rzeźbę Chrystusa w Świebodzinie. To tyle jeśli chodzi o „merytoryczne” działania podjęte przez posłów tego ugrupowania znane szerszej opinii publicznej. „Jaranie trawy” i obrażanie katolików to jak na razie sztandarowe tezy, którymi ta partia epatuje polskie społeczeństwo. Jak długo Januszowi Palikotowi uda się podgrzewać zainteresowanie swoim ugrupowaniem chwytami żywcem wyjętymi z podręczników marketingu politycznego ? Na dłuższą metę takie postępowanie obróci się przeciwko niemu.
Nie sądzę, że znane społeczeństwu postulaty Ruchu Palikota zostały wpisane do programu tej partii przypadkiem. Jest w nim wiele założeń o wiele poważniejszych niż legalizacja narkotyków i walka z Kościołem. Wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych, obniżenie deficytu budżetowego, ograniczenie biurokracji, dostosowanie płacy do pracy, likwidacja Senatu, połączenie ZUS i KRUS, promowanie przedsiębiorczości to program, którego nie powstydziłaby się żadna postępowa, nowoczesna partia. Janusz Palikot w takiej formacji politycznej był i miał szanse ten program realizować. Niestety efekty jego pracy, mam na myśli kierowanie przez niego komisją Przyjazne Państwo, okazały się dużym niewypałem. Więcej energii poseł Palikot poświęcał budowaniu swojego wizerunku, niż reformowaniu tych dziedzin życia społecznego, które teraz uczynił pierwszoplanowymi tezami programowymi swojej nowej partii. Janusz Palikot doskonale wyczuł społeczne nastroje i zaproponował dużo słusznych, obecnych również w programach innych partii postulatów, które inaczej opakował, podlał antyklerykalnym i populistycznym sosem, proponując produkt może nie najświeższy, ale przystępny dla wielu. Jeśli na polityków i politykę będziemy patrzeć powierzchownie i emocjonalnie, gwiazda Palikota może świecić w Polsce jeszcze długo. Ale słońce też podobno kiedyś zgaśnie.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu Ostrowieckiego
Napisz komentarz
Komentarze