Polityka wkroczyła brutalnie tam, gdzie nie powinno jej być, czyli do sportu. Być może to bardzo naiwny pogląd, ponieważ od wielu już lat mamy dużo przykładów wykorzystywania wydarzeń sportowych do politycznych celów. Zamach na izraelskich sportowców podczas igrzysk olimpijskich w Monachium w 1974 roku, czy bojkot igrzysk organizowanych w Moskwie przez kraje zachodu i w rewanżu zbojkotowanie zawodów w Los Angeles przez kraje socjalistyczne, to najbardziej znane przykłady ingerencji w sportową rywalizację z pobudek czysto politycznych. Im większa sportowa impreza, bardziej znana i budząca zainteresowanie w świecie, tym większe prawdopodobieństwo, że kraj, który ją organizuje może stać się obiektem politycznych nacisków. We współczesnym świecie, bez skrupułów wykorzystuje się okoliczności sprzyjające osiąganiu politycznych zamierzeń poprzez wywieranie presji na rządy państw i organizatorów sportowych wydarzeń. W starożytności, idea sportowych zawodów zatrzymywała prowadzone wojny. Na ten krótki czas igrzysk narody łączyły się we wspólnym celu świętowania, zabawy, szlachetnej rywalizacji, zapominając o dzielących ich różnicach politycznych i ideologicznych. Dzisiaj, z tamtych wzniosłych olimpijskich haseł niewiele już zostało. Wydarzenia sportowe światowej rangi służą nie tylko sportowcom i narodom, ale coraz częściej stają się narzędziem prowadzenia współczesnych, polityczno – propagandowych wojen.
Zapowiedź bojkotu ukraińskiej części Mistrzostw Europy w piłce nożnej EURO 2012 przez większość przywódców europejskich jest aktem demonstracji politycznej. Przewodniczący Komisji Europejskiej Manuel Barosso, kanclerz Niemiec Angela Merkel i inni przywódcy państw unijnych zapowiedzieli swoją nieobecność na meczach rozgrywanych na Ukrainie. Z powodu uwięzienia byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko, na ukraińskich stadionach ma zabraknąć wysokich przedstawicieli zachodnich państw i Unii Europejskiej. Ten rodzaj nacisku na aktualnego premiera Wiktora Janukowycza ma wymusić podjęcie przez jego rząd działań doprowadzenia do zwolnienia z kolonii karnej byłej pani premier, poddania jej leczeniu w Niemczech i rozpoczęcie nowego procesu. Julia Tymoszenko, skazana przez ukraiński sąd za podpisanie rzekomo niekorzystnych dla Ukrainy umów gazowych z Rosją jest dla zachodnich polityków przykładem zastosowania zemsty politycznej na politycznym rywalu. Uwięzienie w kolonii karnej byłej szefowej ukraińskiego rządu jest traktowane jako sprzeczne z cywilizacyjnymi normami przyjętymi we współczesnej Europie. Zachodni politycy uznali, że EURO 2012 jest dobrym pretekstem do zamanifestowania swojej dezaprobaty dla takich działań, a przyjęta przez nich metoda okaże się skuteczna.
Nie mamy zatem na szczęście do czynienia z zapowiedzią wycofania reprezentacji piłkarskich tych państw z mistrzostw, chociaż i takie głosy pojawiają się w nieoficjalnych komentarzach. Słychać również, na razie odosobnione inicjatywy i pomysły, dotyczące przeniesienia ukraińskiej części mistrzostw do Niemiec lub Polski. Puszczona w ruch machina politycznego napiętnowania Ukrainy zaczyna toczyć się coraz szybciej. Rozpętana na zachodzie Europy histeria związana z losem Julii Tymoszenko zaczyna rykoszetem uderzać również w Polskę. Jako współorganizator EURO 2012 zostaliśmy postawieni w bardzo trudnej i niewdzięcznej roli. Ukraina to nasz partner w organizacji turnieju, ale również sąsiad, z którym łączą nas szczególne stosunki. Polska polityka zagraniczna ostatnich lat stawia sobie za cel normalizację wzajemnych relacji, pomimo wielu niezabliźnionych ran z dalekiej historycznej przeszłości. Polska jest rzecznikiem Ukrainy w działaniach na rzecz przystąpienia tego kraju do Unii Europejskiej. Osłabienie tych więzi, fiasko polityki zbliżenia, oskarżenia jakie mogą być skierowane pod adresem Polski w przypadku oczekiwanego przez niektórych przystąpienia naszego kraju do bojkotu, to najgorszy scenariusz jaki może nas spotkać. Z takiego obrotu sprawy może cieszyć się tylko Rosja, dla której konflikt Ukrainy z Polską i Unią Europejską, stanowi gwarancję pozostania tego kraju w jej strefie wpływów.
Polski rząd wykazuje daleko idącą powściągliwość w komentarzach dotyczących bojkotu. Zarówno Prezydent Bronisław Komorowski jak i premier Donald Tusk nie dają się wmanewrować w polityczne zamieszanie wokół Ukrainy. Stanowisko Polski jest przez nich wyartykułowane jasno i klarownie. Polska nie bierze udziału w tym propagandowym akcie politycznego nacisku na ukraińskie władze. Eskalowanie konfliktu może skończyć się źle, tak dla Ukrainy jak i dla Polski. Nie bierze tego jednak pod uwagę szef polskiej opozycji, prezes PiS Jarosław Kaczyński, który w wydanym oświadczeniu nawołuje polski rząd do przyłączenia się do bojkotu. Zaangażowany w zbliżenie Polski z Ukrainą, uznający dobre stosunki z narodem ukraińskim za polską rację stanu, jego brat ś.p. Lech Kaczyński z pewnością by mu tego nie wybaczył. Trzeba mieć nadzieję, że ten głos głównego polskiego opozycjonisty, próbującego znów coś ugrać na swojej politycznej łączce, nie zaszkodzi polsko – ukraińskim relacjom.
Na wykorzystywaniu wielkich zawodów sportowych do celów politycznych tracą przede wszystkim sportowcy oraz zainteresowane sportową rywalizacją społeczeństwo. Kiedy sport miesza się z polityką, nie wychodzi na tym dobrze ani jedna, ani druga dziedzina. Nie ulega wątpliwości, że prawa człowieka, wśród których prawo do sprawiedliwego i obiektywnego sądu jest podstawowym prawem każdego obywatela, również byłego premiera, należy przestrzegać. Trzeba upominać się o te prawa tam, gdzie ich się nie stosuje. Polska niejednokrotnie dała przykład solidarności międzynarodowej w tym zakresie. Nie możemy również odmawiać innym krajom prawa do podejmowania działań zmierzających do wprowadzania takich standardów praworządności, które obowiązują w cywilizowanych krajach. Szkoda tylko, że dzieje się to akurat w przeddzień największej w historii imprezy sportowej organizowanej przez Polskę. Szkoda, że sprawa bojkotu ukraińskiej części mistrzostw uderza wizerunkowo również w Polskę. Szkoda, że w tej tak ważnej dla Polski sprawie, nie potrafimy mówić jako Polacy jednym głosem. Jestem przekonany, że duch sportowej rywalizacji jednak zwycięży, nieobecność na stadionach przywódców najważniejszych nawet państw nie wpłynie na poziom rozgrywanych meczów, a emocje jakie będą nam przy tym towarzyszyć, dotyczyć będą tylko sportowej strony tego wspaniale zapowiadającego się widowiska.
Ostrowiec Św. 4.5.2012r.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu Ostrowieckiego
Napisz komentarz
Komentarze