Nieodłączną cechą polityki jest walka. Nie da się jej prowadzić, czy w niej uczestniczyć bez zaakceptowania takich właściwości jak rywalizacja, konkurencja, spór, pojedynek, starcie. Wojenna terminologia towarzyszy opisywaniu polityki od dawna. Mamy przecież w polityce do czynienia z kampanią /wyborczą na szczęście/, politycy toczą batalie, przegrywają bitwy, ale wygrywają wojny, mamy jatki i utarczki /słowne/, interwencje, ofensywy letnie, albo wiosenne, szarże, zmagania, zmasowane ataki i z poświęceniem przeprowadzane akcje. Ten militarystyczny ton stosowany zarówno przez samych polityków, jak i przez osoby o polityce piszące stał się codziennością, szczególnie w ostatnich czasach. Wojenne odniesienia do polityki nadają jej dramatyczny wyraz, mają sprawić wrażenie ważności i wzniosłości działań podejmowanych przez polityków. Zupełnie inaczej przecież brzmi zdanie, że np. PiS rozpoczyna jesienną ofensywę w walce o zdobycie władzy w Polsce, niż gdyby napisano, że PiS jesienią zamierza podjąć działania mające na celu przejęcie władzy w naszym kraju. Różnica w dynamice zdania, użytych słowach i sposobie narracji pokazuje wyraźnie, że dla osiągnięcia celu lepiej jest zradykalizować przekaz, zaczerpnąć po prostu ze słownika terminologii wojennej.
Nie inaczej określana jest w prasie i telewizji, obserwowana od niedawna rywalizacja najbardziej chyba dzisiaj rozpoznawalnych kobiet w Polsce, czyli premier Ewy Kopacz i aspirującej do tej funkcji Beaty Szydło. Określane jest to oczywiście jako pojedynek /jakże by inaczej/, a obie panie jak najbardziej toczą ze sobą zażartą walkę, nawet, jak ktoś gdzieś napisał na śmierć i życie. Przedstawianie dwóch kobiet, jako wojujących ze sobą na politycznej scenie ma w sobie oczywiście coś z wojennego teatru. Wychodzi na to, że opisujący polityczną działalność dwóch przedstawicielek największych partii dziennikarze uznali, że sprowadzenie Ewy Kopacz i Beaty Szydło do roli pojedynkujących się na politycznym ringu lepiej się sprzeda. Niezależnie od tego, jak działają, co mają do powiedzenia i w jakiej formie prowadzą kampanię /sic!/ wyborczą.
Nie ulega wątpliwości, że obie panie starają się bardzo mocno. Beata Szydło nie wykracza poza ramy sprawdzonej, zwycięskiej kampanii prezydenckiej. Dudabus przemianowany na Szydłobus ma być gwarancją jesiennego, powtórnego sukcesu. Również hasła z kampanii prezydenckiej, które słychać z Szydłobusa wcale się nie zmieniły. Po „dogadaniu się” z prezesem Jarosławem Kaczyńskim wydaje się to być bardzo racjonalne z jej strony. Premier Ewa Kopacz natomiast, pokazuje energię i zdecydowanie w działaniu, o które jeszcze parę tygodni temu nikt by ją nie podejrzewał. Zaczyna odzyskiwać elektorat PO, tak zachwiany w ostatnich wyborach. Jest blisko ludzi, nie tylko w gabinecie premiera, co pozwala lepiej ocenić pracę rządu i zahamować spadkowy trend Platformy w sondażach. Obserwując rywalizację obu pań, aktywność i argumenty używane w publicznych wypowiedziach, wynik jesiennych wyborów jest dalej sprawą otwartą. Niezależnie od tego jaką” ofensywę” przeprowadzi jeszcze jedna lub druga strona politycznego sporu.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu ostrowieckiego
Ostrowiec Św. 24.7.2015r.
Napisz komentarz
Komentarze