Wakacje trwają w najlepsze, ale gorąca polityczna atmosfera nie cichnie nawet na chwilę. Dawniej, kojarzony z urlopami, „sezon ogórkowy” praktycznie w polskim wydaniu prawie nie istnieje. Z pewnością to zasługa trwających właściwie permanentnie od maja ubiegłego roku (wybory do Parlamentu Europejskiego) kampanii wyborczych. Za nami już wybory samorządowe i prezydenckie, a ten wyborczy maraton zakończą jesienne wybory parlamentarne. Stąd pewnie to nieustanne wyborcze ciśnienie, które politycy narzucają społeczeństwu nie dając nawet na chwilę od siebie odetchnąć. Zawołań i wezwań do udziału w wyborach, głosowania na tylko najlepszych kandydatów jest codziennie bez liku. W prasie, telewizji, internecie, na facebooku, twitterze, a nawet na nieco zapomnianej Naszej Klasie. Donośne wołanie „głosujcie na mnie” niesie się przez cały kraj, jak Polska długa i szeroka.
Ktoś może powiedzieć, że nie ma w tym nic dziwnego, wszak kandydaci, nie tylko ci z „biorących” jedynek chcą wygrać wybory i dostać się do wymarzonych kręgów władzy, gdzie będą mogli realizować swoje poglądy i zamierzenia. W tym jednak problem, że poglądy, programy, prawdziwe zamiary kandydatów w realiach prowadzonych w Polsce kampanii wyborczych nie mają większego znaczenia. Wszem i wobec dominuje reklama wyborcza, która z prezentacją i możliwością lepszego poznania kandydata przez wyborców nie ma nic wspólnego. Co więcej, coraz częściej spotykamy się ze zjawiskiem lansowania się kandydatów poprzez wywołanie skandalu jako najlepszej formy promocji.
Nieprzebieranie w słowach, często chamski atak na przeciwnika politycznego, niewiele mający wspólnego z prawdą polityczny news są dzisiaj skutecznymi środkami, stosowanymi jak najbardziej świadomie, na zaistnienie w świadomości opinii publicznej. Niewiele się to różni od podtrzymywania popularności przez celebrytów, którzy poprzez skandale, ustawki, kontrowersyjne wypowiedzi wpływają na zainteresowanie własną osobą. Jedna z wątpliwych zasad „nieważne co o mnie piszą/mówią, ważne, żeby nie pomylili nazwiska” zdaje się być coraz szerzej stosowana również przez wielu polityków. Na takie „wydarzenia” z chęcią rzucają się wszystkie media, utrwalając wizerunek, cytując, komentując we wszystkich programach. W sukurs przychodzą też portale społecznościowe i prasa, co daje rozpoznawalność i reklamę, której żaden polityk, starający się zainteresować publiczność poważną debatą, konkretnym problemem nigdy nie osiągnie. Mało kto dzisiaj interesuje się tym, co polityk ma do powiedzenia, jakie są jego poglądy, bardziej interesują społeczeństwo sensacje, podsłuchy, zdjęcia z ukrycia, plotki i co bardziej zgrabne tzw. bon moty, często na granicy dobrego smaku. Coraz częściej też oceniamy kandydatów powierzchownie, po wyglądzie, makijażu czy fryzurze. Kupujemy ich, jak produkt w supermarkecie, oceniając po opakowaniu, a nie po prawdziwej zawartości.
Taka jest niestety polska rzeczywistość w 2015 roku, na kilka miesięcy przed wyborami. Przykładów „celebryctwa” w naszej polityce jest coraz więcej. Brak zainteresowania programem, merytoryczną dyskusją o sprawach ważnych, brak autorytetów, którymi można się wspierać, daje pole do popisu ludziom, którzy poprzez taki powierzchowny, polityczny lans mogą dostać się do parlamentu i decydować o naszej przyszłości. Nie można ufać ludziom, którzy w politycznej przestrzeni zaistnieli tylko pojedynczym wybrykiem, nawet najbardziej udanym i może nawet śmiesznym. Tylko potem wielu z nas do śmiechu raczej nie będzie.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu ostrowieckiego
Ostrowiec Św. 1.8.2015r.
Napisz komentarz
Komentarze