Mecz z rezerwami Korony był dla piłkarzy KSZO 1929 znakomitą okazją na przełamanie. Słabszy okres „Pomarańczowo-Czarnych” zaczął się w 6. kolejce od dotkliwej porażki w Nowym Targu z Podhalem (1:4). Tydzień później przed własną publicznością podopieczni Radosława Jacka rzutem na taśmę uratowali punkt w starciu ze Świdniczanką (1:1). W minionej kolejce KSZO 1929 po niezłych zawodach uległ liderowi tabeli, Sandecji Nowy Sącz (0:1). Kibice „Pomarańczowo-Czarnych” wierzyli, że w piątkowy wieczór na stadionie przy Świętokrzyskiej ich ulubieńcy będą walczyli do upadłego o komplet punktów, o powrót na zwycięskie tory.
Walki i zaangażowania podopiecznym Radosława Jacka nie można odmówić. Nie można jednak nie przyznać, że to drużyna z Kielc była lepsza i w stu procentach zasłużyła na wygraną. Korona II objęła prowadzenie w 34. minucie po bramce wychowanka KSZO 1929, Jakuba Kowalskiego. Do przerwy przyjezdni mogli jeszcze podwyższyć prowadzenie, ale byli nieskuteczni. Po zmianie stron również dochodzili do sytuacji strzeleckich, ale nie potrafili pokonać Michała Kota. Te zmarnowane okazje zemściły się na nich w 84. minucie. Z rzutu wolnego dośrodkował Igor Dziedzic, a Kacper Czepielik wpakował piłkę do własnej bramki.
Kibice przy Świętokrzyskiej oszaleli z radości. „Pomarańczowo-Czarni” mieli czas, żeby powalczyć o pełną pulę. Tym bardziej, że sędzia główny przedłużył mecz o sześć minut. Tu należy wspomnieć, że na początku drugiej połowy zawody zostały na chwilę przerwane po tym, jak kibice gospodarzy zaprezentowali oprawę z elementami pirotechniki. W końcówce dodatkowego czasu decydujący cios zadała ekipa z Kielc. Bohaterem został Miłosz Strzeboński który najpierw wywalczył, a następnie wykorzystał rzut karny. Chwilę później sędzia zagwizdał po raz ostatni. Korona II wygrała z KSZO 1929 2:1.
Napisz komentarz
Komentarze