Powyższy tytuł może kojarzyć się niejednoznacznie. Mógłby być to tekst o mijających stu dniach rządu Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego lub o szalonych zabawach tegorocznych maturzystów na sto dni przed egzaminem. Będzie jednak o zbliżającym się święcie europejskiej piłki nożnej, czyli turnieju EURO 2012, do rozpoczęcia którego zostało już niespełna 100 dni. Ktoś może powiedzieć, że to impreza przede wszystkim sportowa i to w kategorii sportu wyczynowego, ale sport to dzisiaj w Polsce element polityki, narzędzie walki o polityczną dominację, okazja do przyłożenia przeciwnikowi w dyscyplinie, której próżno szukać w światowych rejestrach. Bo EURO 2012 w Polsce to sprawa polityczna. Została upolityczniona już w momencie przyznania Polsce i Ukrainie organizacji tej imprezy. Zarówno rząd jak i opozycja postanowili wykorzystać to wielkie piłkarskie święto do swoich własnych, politycznych celów. Rząd do świętowania sukcesu organizacyjnego, opozycja zaś do totalnej krytyki każdego niemal przedsięwzięcia związanego z przygotowaniami do tego turnieju. Wywołana wojna nie toczy się według sportowych reguł i z walką fair, czystością gry nie ma wiele wspólnego. Ale tam, gdzie „w grę” wchodzi polityka, nie należy spodziewać się reguł ustanowionych przez barona Pierra de Coubertina.
W kwietniu 2007 roku, kiedy świat obiegła wiadomość o przyznaniu Polsce i Ukrainie organizacji tej wielkiej imprezy, wszyscy byli w euforii. Ówczesny rząd, który teraz jest opozycją i opozycja, która obecnie tworzy rząd, wspólnie deklarowali poparcie dla tego projektu. EURO 2012 miało stać się przyczynkiem do utworzenia porozumienia ponad podziałami. Politycy zdawali się rozumieć, że nasz kraj dostał niepowtarzalną szansę na cywilizacyjny postęp. Nie ulega wątpliwości, że ta decyzja UEFA była impulsem, dającym nadzieję na przyspieszenie zmian gospodarczych w Polsce. Wszyscy w tamtym czasie snuli wizje wspaniałych stadionów, gęstej sieci autostrad i dróg ekspresowych oplatających kraj, szybkich połączeń kolejowych, wspaniałych dworców, terminali lotniczych i nowoczesnych lotnisk. Nasz kraj miał się odmienić jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zacofany infrastrukturalnie, z przysłowiowymi „polskimi drogami” i obskurnymi dworcami, bez choćby jednego stadionu na europejskim poziomie, miał w ciągu pięciu lat stać się rajem dla Polaków i przyjezdnych, przykładem gospodarczego cudu w tej części Europy. Rozbudzone nadzieje, nie poparte chłodną, ekonomiczną kalkulacją uwzględniającą choćby miernik czasu, jaki jest potrzebny do realizacji planowanych inwestycji, stały się podstawą oczekiwań Polaków na spełnienie ich marzeń. Przyznajmy, marzeń jak najbardziej uzasadnionych, łączących się ze spodziewanym okresem koniunktury gospodarczej wywołanej potężną skalą planowanych przedsięwzięć.
Każdy, kto sięgnie pamięcią do początku 2007 roku, z pewnością zachował obraz Polski tamtego okresu. W większości obszarów koniecznych przygotowań byliśmy w przysłowiowym lesie. Urzędowy optymizm rządzących, mieszał się z fatalistycznymi prognozami sceptyków, że nie damy rady, nie zdążymy, że sytuacja nas przerosła i w konsekwencji odbiorą nam prawo do organizacji EURO 2012. Najgłośniej, wśród wszelkiej maści kontestatorów słychać było tych, którzy pozbawieni wyrokiem wyborców wpływu na organizację imprezy, uczynili z niej element walki politycznej. Przez ostatnie cztery lata można odnieść wrażenie, że dla tej formacji, każda wiadomość o trudnościach związanych z przygotowaniami do EURO 2012 jest pretekstem do ataku na rząd i premiera. Każde niepowodzenie, niedociągnięcie, błąd, jest okazją do nieukrywanego triumfalizmu, świętowania i żałosnej satysfakcji, że znowu coś się nie udało. Deklarowana współpraca i wsparcie na początku polskiej drogi do EURO 2012 zostały zastąpione cynicznym czyhaniem na potknięcia, z których próbuje się robić wielkie afery, mające skompromitować rząd w oczach opinii publicznej. Echo tych politycznych zagrywek niesie się po świecie, dając przeciwnikom Polski kolejny argument do kształtowania złej opinii o naszym kraju.
Tymczasem, po czterech latach od rozpoczęcia przygotowań Polska wcale nie musi się wstydzić. Powinniśmy już teraz chwalić się naszymi osiągnięciami, bo efekty wykonanej pracy są naprawdę imponujące. Mamy supernowoczesne stadiony, których mogą nam pozazdrościć w całej Europie. W ciągu ostatnich czterech lat oddano do użytku prawie półtora tysiąca kilometrów dróg, w tym prawie połowa to autostrady, obwodnice miast i drogi ekspresowe. Zmodernizowano terminale i lotniska w miastach organizujących mistrzostwa, lepiej niż cztery lata temu wygląda wiele dworców kolejowych i pociągów. Powstała nowoczesna baza hotelowa i centra pobytowe dla narodowych reprezentacji. Bezsprzecznym dowodem na dobrą opinię o Polsce i stanie jej przygotowań do turnieju, jest wybór naszego kraju przez 13 z 16 narodowych reprezentacji, uczestników EURO 2012. Tylko trzy reprezentacje wybrały Ukrainę, pozostali będą mieszkać w Polsce, pomimo, że mecze będą rozgrywać w oddalonych o kilka tysięcy kilometrów ukraińskich miastach. Ciekawe, że lepiej oceniają nas obcy, niż my sami o sobie wydajemy świadectwo.
Do Polski w czasie turnieju przyjedzie około miliona zagranicznych turystów i kibiców. Z pewnością będą Polskę oceniać przez pryzmat jakości stadionów, lotnisk, dróg, dworców i hoteli. Ale opinie i wrażenia jakie zagraniczni goście wywiozą z naszego kraju zostaną też ukształtowane na podstawie kontaktów z nami, gospodarzami tego piłkarskiego, europejskiego święta. To od naszego stosunku do nich na stadionach, ulicach, restauracjach, hotelach, przystankach, kasach biletowych, taksówkach będzie zależał wizerunek Polski z jakim wyjadą do swoich krajów po zakończeniu turnieju. To od nas zależy, czy do Polski jeszcze kiedyś wrócą, ujęci gościnnością i optymizmem jej mieszkańców. Czy będą o Polsce mówić dobrze, łamiąc stereotypy i obalając krzywdzące mity, kształtowane niejednokrotnie przez nas samych.
Stan przygotowań Polski do mistrzostw EURO 2012 można już dziś, na sto dni przed rozpoczęciem imprezy uznać za przyzwoity, pomimo tego, że nie wszystkie plany, przede wszystkim w infrastrukturze drogowej, uda się zrealizować. Pierwszy mecz na budzącym największe kontrowersje Stadionie Narodowym w Warszawie okazał się udaną próbą przed nadchodzącą godziną zero. Tak jak przed maturą, jest jeszcze trochę do zrobienia, ale do czasu, kiedy zakwitną kasztany z pewnością wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik. Jestem przekonany, że EURO 2012 w Polsce będzie okazją do zamanifestowania polskiej narodowej dumy i satysfakcji z naszych dokonań. Nawet, jeśli w sferze sportowej nam nie pójdzie. Ale dopóki piłka w grze....
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej
Powiatu Ostrowieckiego
Napisz komentarz
Komentarze