Biało – czerwono zrobiło się na polskich ulicach. Jeszcze nigdy w historii naszego kraju Polacy tak demonstracyjnie nie manifestowali swojego przywiązania do narodowych barw. Nawet w okresie narodzin „Solidarności”, w czasie wizyt papieża, z okazji narodowych czy patriotycznych świąt, stan dekorowania polskich ulic narodowymi symbolami nie przybrał takiego wymiaru. Zwisające z balkonów i okien flagi i transparenty, udekorowane biało – czerwonymi chorągiewkami samochody, koszulki, szaliki, czapeczki, trąbki oraz inne akcesoria zdominowały zwykłą, codzienną szarość naszych ulic, osiedli, placów, parków,skwerów.
Z własnej, nieprzymuszonej woli, bez administracyjnych nakazów, wezwań i apeli rodacy sięgnęli po biało – czerwone barwy, jak Polska długa i szeroka. Tej narodowej ekspiacji nie towarzyszą smutek i zaduma przynależne czczeniu kolejnych polskich, miesięcznic albo rocznic mniej lub bardziej tragicznych momentów z naszej historii, ale duma, poczucie narodowej wspólnoty, radość i uśmiech na twarzach wielu Polaków. Dawno już nie widziałem pozdrawiających się na ulicy obcych sobie ludzi, których połączyła nić wzajemnej sympatii zainspirowana biało – czerwonymi barwami obecnymi w ich ubiorze, nakryciu głowy czy wystroju samochodu. W tych dniach staliśmy się sobie bliżsi, tolerancyjni, optymistyczni, bardziej niż na co dzień przekonani o swojej narodowej przynależności.
Mistrzostwa Europy w piłce nożnej EURO 2012 dopiero się rozkręcają, ale dotychczasowe wydarzenia związane z ich przebiegiem są szeroko komentowane w kraju i za granicą. Polska stała się centrum Europy, na nasz kraj, jak nigdy skierowane są oczy większości krajów naszego kontynentu. Prawie 3500 akredytowanych dziennikarzy, kilkadziesiąt stacji telewizyjnych relacjonujących „na żywo” do swoich krajów bezpośredni przekaz, tysiące kibiców i turystów na ulicach polskich miast to nowa rzeczywistość, z którą Polska i Polacy muszą się zmierzyć. Bo EURO 2012 to nie tylko mecze rozgrywane na najnowocześniejszych stadionach w Europie, nie tylko sportowa rywalizacja, nie tylko żółte i czerwone kartki, dyskusje o „spalonym” i strzelone gole, ale również wrażenie jakie wyniosą z pobytu w naszym kraju obywatele tych wszystkich państw, których gościmy podczas turnieju. Polska przygotowała się do mistrzostw najlepiej jak mogła. Ta wielka impreza była stymulatorem ogromnego narodowego wysiłku, którego owoce powinniśmy zebrać nie tylko w okresie trwania mistrzostw. Jak nas zapamiętają, co zobaczą, z jakimi wrażeniami o Polsce i żyjących tu ludziach wyjadą, przełoży się na wizerunek i postrzeganie naszego kraju na wiele lat do przodu. Mamy teraz swoje przysłowiowe „pięć minut”, w których możemy wiele zmienić na lepsze, poprawić opinię o Polsce, złamać krzywdzące nas stereotypy, pokazać Polskę nowoczesną, otwartą, optymistyczną, kolorową, gościnną, wartą odwiedzenia w przyszłości. Czy dobrze wykorzystujemy tę szansę ? Czy rzeczywiście wszystkim zależy na organizacyjnym i wizerunkowym sukcesie naszego kraju ?
Miała być katastrofa, eurokompromitacja, eurożenada, porażka i wstyd. Jeszcze na kilka miesięcy przed rozpoczęciem turnieju, z nieukrywaną satysfakcją wielu naszych politycznych mędrców wieszczyło klęskę przedsięwzięciu, za które polski rząd wziął pełną odpowiedzialność. W świat wysyłano komunikaty o biedzie i nędzy w Polsce, braku wolności mediów, dyktaturze i kondominium rosyjsko – niemieckim. Polem zaciętej walki politycznej stały się stadiony, autostrady, dworce kolejowe i lotniska. Poddając totalnej krytyce stan polskich przygotowań do EURO 2012, ośmieszano Polskę w oczach opinii publicznej na całym świecie. Dołożono wielu starań, aby zniechęcić potencjalnych turystów do odwiedzenia Polski w czasie trwania imprezy. Nieprzychylne Polsce media chętnie cytowały te wypowiedzi, utrwalając negatywny stereotyp o polskiej dezorganizacji, brakach w infrastruturze, że decyzja o powierzeniu Polsce i Ukrainie organizacji tak wielkiej imprezy była błędem. Początek mistrzostw zadał kłam tym wszystkim, którzy oczekiwali negatywnego scenariusza. Strategia, im gorzej tym lepiej dla nas, nie sprawdza się. Piłkarskie święto na ulicach polskich miast trwa w najlepsze, ignorując polityczne próby wykorzystania go do swoich celów.
Trudno w tej chwili, gdy do końca turnieju pozostało ponad dwa tygodnie, mówić o organizacyjnym i wizerunkowym sukcesie Polski. Wiele jeszcze w tym czasie może się zdarzyć. Nie da się wszystkiego przewidzieć, tym bardziej, że skala zagrożeń dla sprawnego przeprowadzenia tych mistrzostw rośnie wprost proporcjonalnie do ilości pozytywnych opinii o Polsce. Po pierwszym tygodniu można jednak z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że EURO 2012 w Polsce może być dla nas powodem do satysfakcji. Tego poczucia nie powinny zmącić wydarzenia z warszawskich ulic, przed meczem Polska – Rosja, które nie mogą przesłonić nam ogólnego, pozytywnego obrazu tych mistrzostw. Wyczyny kilkuset bandziorów, w zestawieniu z ponad dwustu tysiącami ludzi przeżywających w tym czasie sportowe emocje na stadionie narodowym i ulicach Warszawy, nie mogą wpłynąć na pozytywny stosunek zdecydowanej większości Polaków do przybyłych gości. Niezależnie z jakiego kraju pochodzą i jakie historyczne wydarzenia dzieliły nasze narody w przeszłości. Być może dla niektórych polityków będzie to okazja do kolejnych retorycznych wystąpień i prowokacji, ale głęboko wierzę, że nie znajdą oczekiwanego przez siebie odzewu. Zostawmy EURO 2012 prawdziwym kibicom.
Jak mawiał nieodżałowany trener Kazimierz Górski, każdy mecz można wygrać, przegrać lub zremisować. Niezależnie od wyników polskiej drużyny piłkarskiej, Polska jako gospodarz tej wielkiej imprezy swój organizacyjny mecz będzie rozgrywać do zakończenia mistrzostw. Wierzę, że ten mecz Polska wygra. Potrzebujemy tego chyba nawet bardziej, niż sportowego sukcesu polskiej drużyny. Nie miałbym jednak nic przeciwko temu, aby te dwa marzenia się spełniły. Wtedy Polska będzie jeszcze fajniejsza.
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej
Powiatu Ostrowieckiego
Ostrowiec Św. 15.06.2012 r.
Napisz komentarz
Komentarze