Dzisiejszy felieton należałoby upstrzyć cytatami wyjętymi z mediów, aby jako tako pojąć o co idzie spór w naszej Ojczyźnie, kto ma rację a komu tej racji przyznać nie sposób. Jednak nie sądzę aby była to najlepsza metoda wywinięcia się od bądź co bądź subiektywnej oceny wydarzeń dziejących się w Dniu Święta Niepodległości w Warszawie. Podobnie jak przed rokiem, po uroczystościach państwowych na Placu Piłsudskiego i przemarszu tysięcy warszawiaków Traktem Królewskim do Belwederu, po południu narodowi radykałowie zorganizowali własną kontrmanifestację pod nazwą „Marsz Niepodległości” Jaki miała przebieg, skrupulatnie zrelacjonowały media. Powtórzyło się więc widowisko z obrzucaniem policji kamieniami przy akompaniamencie wybuchających petard itd. Nad tym spektaklem można by od biedy przejść do porządku dziennego gdyby nie cel i hasła wzywające wprost do obalenia istniejącego porządku demokratycznego w Polsce. Bo jakże inaczej można ocenić opublikowany w przededniu święta w Internecie apel Tomasza Dorosza (cyt) „Celem Marszu Niepodległości jest ukazanie Polakom właśnie, że tej niepodległości w dniu dzisiejszym nie posiadamy. Że „nasze” państwo zależne jest od decyzji chorego tworu ponadnarodowego, jakim jest Unia Europejska. Że „nasze” państwo rządzone jest od 1989 roku przez antynarodową bandę, nastawioną tylko na zdobycie i utrzymanie władzy, dbającą tylko o własne korzyści, własne interesy, interesy swojej partii politycznej, obronę systemu (?) i własnego majątku. Marsz Niepodległości chce więc zjednoczyć wszystkich ludzi, którzy nie zgadzają się z obecnym stanem rzeczy. Chcą odzyskania Polski z łap sprzedajnego i antynarodowego systemu i stworzenia Wielkiej Polski”. Na transparentach można było wyczytać m.in. takie hasła „Obalimy kur… ten system” Nieśli je ludzie, którzy na co dzień powołują się na chrześcijańskie wartości miłości do bliźniego. A kilka godzin wcześniej Prezydent Bronisław Komorowski przed Grobem Nieznanego Żołnierza nawiązując do rocznicy 11 listopada przypomniał, że ówczesną niepodległość tworzyli socjaliści, narodowcy, ludowcy, konserwatyści i postępowcy. (cyt.) „Odrodzonej Rzeczypospolitej nie tworzyli ludzie nawzajem sobie potakujący. Nie brakło sporów, często bardzo ostrych, ale własne państwo tworzyli solidarnie i bronili go również wspólnie. Partyjne racje milkły tam, gdzie najważniejsza była polska racja stanu". Dodał, że…„ wzorem tej postawy byli wielcy adwersarze: Józef Piłsudski i Roman Dmowski, którzy potrafili w imię wielkości Polski stworzyć wspólny projekt niepodległej i przekonać do niej miliony swoich zwolenników"… Właśnie nie kto inny tylko organizatorzy „Marszu”: Obóz Narodowo Radykalny, Młodzież Wszechpolska skupieni wokół środowiska związanego z „Gazetą Polską” i Radiem Maryja uznają postać Romana Dmowskiego za swojego protoplastę. Więc szkoda, że tak wybiórczo traktują jego polityczne ideały. Gdy po dotarciu do pomnika Dmowskiego przeszli na wiec do parku Agrykola, jeden z liderów Młodzieży Wszechpolskiej bez ogródek wykrzyczał: (cyt.) „Nacjonalizm to jest to, co doprowadzi nas do zwycięstwa!” Czyli nazwał rzecz po imieniu. A skoro tak, to nasuwa się pewne skojarzenie z ideologią głoszoną gdzieś w Europie przed blisko osiemdziesięciu laty, która za naczelną kategorię programu uznawała wspólnotę narodową rozumianą jako wspólnotę plemienną, jej czystość rasową stanowiącą sedno nacjonalizmu. Cechowały ją skrajny antykomunizm, szowinizm, demagogia. Najistotniejszymi jej elementami były rządy silnej ręki, ślepa wiara w wodza i dyscyplina społeczna. W ideologii tej przewijały się hasła antydemokratyczne i solidaryzmu społecznego. Postulaty antykapitalistyczne przeplatały się z obroną własności prywatnej. Krytyka liberalnego modelu społeczeństwa nie przeszkadzała w wysuwaniu żądań szeroko pojętej wolności. Ojczyzna, naród, rasa, wspólnota, wola ogółu, szczęście, niezależność i jeszcze kilka innych niekiedy wzajemnie wykluczających się idei tworzyły hasła najczęściej powtarzane przez propagandę obok słów o negatywnej konotacji jak: marksizm, komunizm, judaizm, parlamentaryzm czy pacyfizm. Nacjonalizm stworzył namiastkę idei tylko pozornie ujętych w ramy jednolitego modelu wartości, który wyrastał z negacji europejskiej tradycji humanistycznej. Hasłom mówiącym o odrodzeniu, oświeceniu, liberalizmie i socjalizmie przeciwstawiano wzorce sięgające do najbardziej wstecznych poglądów i zasad nietolerancji. Ślady tej ideologii, zmodyfikowanej do współczesnych europejskich politycznych parametrów można by znaleźć w działalności irlandzkiego milionera niejakiego Declana Ganleyʼa założyciela partii o nazwie „Libertas”. Jej gorącym zwolennikiem jest Artur Zawisza, wiceprezes oddziału „Libertas Polska”. W dniu 12 listopada zaproszony przez Monikę Olejnik do TVN 24 był uprzejmy powiedzieć (cyt.)…„Szedłem w tym Marszu ze znakomitymi ludźmi! Kibice to najbardziej patriotyczna grupa w Polsce. Kibicom szacun! A panią wzywam do poprawy! Niech pani się uczy, na naukę nigdy nie jest za późno”… Czego od pana Zawiszy miałaby się redaktorka uczyć? Nie do końca wiadomo. Czyżby miała brać przykład od „najbardziej patriotycznej grupy kibiców?” Jeśli patriotyzm ma mieć taką twarz jaką na ulicach Warszawy pokazali owi „patrioci”, to do obalenia demokracji w Polsce jest naprawdę nie daleko. Ale bardziej niepokoi jeszcze to, że pod wypowiedzią Artura Zawiszy ukazały się w Internecie liczne zapisy. Przytoczę tylko jeden podpisany „Cracovia Pany”…” Szacun Panie Zawisza! Razem obalimy ten okrągłostołowy POkraczny układ! Wolna Polska dla Polaków, a piłka nożna dla kibiców”… Frustracja i niezadowolenie z istniejącej sytuacji społecznej, zwłaszcza wśród młodzieży jest smutnym faktem, więc na jej glebie mogą dowoli żerować równie sfrustrowani politycy. I nie jest żadnym pocieszeniem, że Artur Zawisza w wyborach do Eurparlamentu w 2009 roku zdobył „zawrotną” liczbę 4174 głosów. Odwołując się do tzw. „kibiców” daje im legitymację do rozróby. A ta może przybrać wymiar naprawdę groźny dla społeczeństwa. Przed laty taki scenariusz przejęcia władzy już ktoś ćwiczył z wiadomym skutkiem. Jeśli do tego dodamy, że około 30 % naszego społeczeństwa darzy zaufaniem skrajnie prawicowe partie widząc w nich remedium na wspomniane problemy społeczne, to jest najwyższy czas aby rządzący poważnie zastanowili się nad radykalnym przemodelowaniem liberalnej gospodarki w kierunku polityki prospołecznej we wszystkich kluczowych dziedzinach. Inaczej do prawicowego przewrotu w kraju droga staje się otwartą. Na tę sytuację pierwszy zareagował SLD. Leszek Miller 13 listopada zadzwonił do Janusza Palikota i zaproponował mu organizację wspólnego wiecu pod roboczą nazwą "Za Europą, przeciw faszyzmowi", który odbył się w sobotę w sali kolumnowej Sejmu. Natomiast sekretarz generalny Sojuszu Krzysztof Gawkowski odnosząc się do zajść podczas Marszu Niepodległości dodał, że czas skończyć z zakłamywaniem historii przez prawicę. Nie może być tak, że historię zawłaszczają nacjonaliści. I tak pośród morza niepokoju jakimi „uraczono” Polaków w Dniu Niepodległości, pojawiła się wreszcie dobra wiadomość. Na lotnisku im. F. Chopina w Warszawie wylądowało cudo techniki lotniczej w barwach polskiego LOT-u, Boeing 787 Dreamliner, który stwarza nadzieje na lepsze czasy dla polskiego podniebnego przewoźnika LOT (Spółka Akcyjna Skarbu Państwa) . Ale gdzieżby dobra. Zapytany przez dziennikarza o wrażenia Sławomir Furgalski powiedział „LOT trzeba jak najprędzej sprywatyzować!” No i kółko się zamknęło.
Wojciech Kotasiak
Napisz komentarz
Komentarze