Trwa licytacja dwóch pań. Pani premier Kopacz i pani poseł Szydło. Panie rywalizują na obietnice, na częstotliwość spotkań z mieszkańcami kraju, a teraz wreszcie wystartowały w kategorii, w której nie mają równych jak widać – w walce na absurdy.
Cały ten maraton szydłobusowo – pociągowy został już wyśmiany mocno w mediach, nie będę tych argumentów powtarzał. Dla wszystkich jest oczywiste, że ani pani premier (co bardziej zrozumiałe) ani pani poseł nie praktykowały dotąd spotkań w terenie. Teraz jak na wyścigi.
Najgorsze zaczęło się chyba teraz. Chyba, bo kto wie, co doradcy obu paniom jeszcze wymyślą... Kandydatki zaczęły licytację na absurdy. Jak dotąd znacznie lepsza w obiecywaniu niemożliwego, czyli przysłowiowych gruszek na wierzbie była jednak pani poseł Szydło. Ale czy to dziwne? Chyba nie. Wszak miała świetną lekcję w kampanii Pana Prezydenta Dudy, z którym obiecała prawie wszystko. I już wiemy, że praktycznie nic nie będzie z tego zrealizowane. Więc pani poseł zabrała się, po przemalowaniu dudabusa na szydłobus do ponownej obiecywanki. Pani premier Kopacz próbowała dzielnie dotrzymać konkurentce kroku, też sporo obiecując, ale jednak trzymało ją to, od czego wolna jest opozycja. Odpowiedzialności. Ale hamulce puściły.
W minionym tygodniu odbyła się impreza w Krynicy. W trakcie forum ekonomicznego pani Szydło zadeklarowała, że jak zostanie premierem, zwiększy wydatki na wojsko do 3%PKB. Super. Brawo. Tylko że... to absurd. PKB to produkt krajowy brutto, a nie budżet. A wydatki na wojsko obecnie to 2% PKB. Daje to jakieś 36 miliardów złotych. Zatem jeśli pani Szydło chce zwiększyć wydatki na wojsko jak zapowiedziała, to musi przeznaczyć na to dodatkowe 13 miliardów złotych minimum. Teraz pytanie najważniejsze – SKĄD?! Skąd pani Szydło weźmie te pieniądze? Margharet Tatcher mawiała, że rząd nie ma żadnych pieniędzy, on tylko obraca pieniędzmi podatników. I to prawda. Jeśli pani Szydło obiecuje 13 miliardów więcej na czołgi, to trzeba o tyle więcej podatków zebrać. Czyli trzeba więcej zabrać przedsiębiorcom, odebrać ulgi, podnieść podatki dochodowe, VAT. Kilkanaście miliardów to mnóstwo pieniędzy. Dość powiedzieć, że budżet województwa wynosi około 600 milionów złotych. Zatem pani Szydło chce dać na zbrojenie w jeden rok więcej niż przeznaczy na województwo świętokrzyskie przez 20 lat!!! To daje obraz absurdu jej wypowiedzi.
Druga możliwość to komuś zabrać. Komu można zabrać? Opiece zdrowotnej, społecznej, policji, może szkołom? No coś trzeba będzie zlikwidować, żeby udźwignąć tak duży coroczny wydatek. Wydatek, który na domiar złego jest zupełnie bezsensowny. Wojsko dziś ma potężne pieniądze, z którymi nie bardzo ma co już zrobić. Wydajemy ogromne pieniądze na zbrojenia. A naszego potencjału obronnego kolejne zakupy już nie powiększą. Bez stabilnych sojuszy nawet z największym budżetem się nie obronimy. Pani poseł Szydło nie pierwszą obiecankę cacankę wypowiedziała w tej kampanii, ale ta chyba jest najbardziej absurdalna. Widocznie PiS wychodzi z założenia, że obiecywanie gruszek na wierzbie może nie wystarczyć. Więc obiecują arbuzy na tej wierzbie. A co!
Liczyłem, że odpowie na to jakoś koalicja rządowa. Pani premier Kopacz odpowiedziała tak, że wielu szczęka opadła. Stwierdziła, że nie będzie ZUS i składek na NFZ, bo zapłaci to państwo. Super. Mam nadzieję, że ta wypowiedź była tylko tak dla żartu, lub w celu wykazania, że w kampanii można największy absurd powiedzieć, i opinia publiczna to przyjmie jako coś możliwego. Skąd państwo weźmie na te składki.... zresztą nie ma sensu tej wypowiedzi analizować logicznie, bo na pierwszy rzut oka widać, że to pomysł kompletnie z księżyca. Ja tylko bym zapytał dlaczego drogi koalicjant przez ostatnie osiem lat nie wpadł na ten genialny w swej prostocie pomysł? Może dlatego że to absurd? A i po co w takim razie były te walki o wiek emerytalny? To jednak stać nas na emerytury czy nie? To byłaby naprawdę nieodpowiedzialna kampania, gdyby wypowiedź pani premier potraktować na serio. Ja jednak wolę pozostać w przekonaniu, że nie żyję w kraju całkowitego absurdu i potraktuję obie wypowiedzi pań kandydatek jako swoisty występ kabaretowy na festynie. W sumie nawet śmieszne to było.
Powtórzę przy tym moją propozycję w zakresie składek ZUS, którą już prezentowałem i na łamach felietonu i w kampanii prezydenckiej Adama Jarubasa. Powinniśmy stworzyć system dochodzenia do pełnej składki ZUS w 5 lat. To byłoby tak, że pracownik zatrudniony w pierwszym roku płaci 20 procent składki, w drugim 40, w trzecim 60, aż do piątego roku, od którego płaci pełną składkę. To pozwoli pracodawcom na umocnienie się na rynku, pracownikom na stabilną pracę, niską składkę i rzeczywistą emeryturę. Taki system jest realny i możliwy do wprowadzenia. Potrzeba tylko poparcia większości w sejmie. To jest realne.
Kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami. Ale jak ja zawsze podkreślam, ani nie chcę od polityków obietnic, ani sam nie składam żadnych absurdalnych deklaracji. Uważam, że każdy z nas – wyborców ma swój rozum i potrafi ocenić dotychczasowe efekty, możliwości pracy w przyszłości i aktywność kandydatów. I kandydatek również, co oczywiste. I lepiej dla nas wszystkich byłoby, gdyby nie składano obietnic tych gruszek czy już dziś arbuzów na wierzbie. Bo jutro nikt tego nie zrealizuje. A my, zamiast obietnic, potrzebować będziemy kompetentnych, normalnych, odpowiedzialnych ludzi przy władzy. Czego sobie i Państwu serdecznie życzę.
Arkadiusz Bąk
Napisz komentarz
Komentarze